poniedziałek, 11 marca 2013

SAMOTNA MATKA

...
SAMOTNA MATKA

Jak ja się cieszę, że panie przyjechały. Tutaj, tu jest moje mieszkanie. W tym domu, Tam gdzie otynkowane mieszkają sąsiedzi, a to takie brudne, ze zniszczonym  murem, to moje mieszkanko po mamusi.  Dobrzy ludzie, jak napisałam to ogłoszenie, że jestem samotną matką i nie mam dochodów, przyjechali do mnie i  przywieźli mi farbę. Pomalowałam sama kuchnię, trzy dni malowałam. Teraz mam czyściutko. A na podłogę położyłam te wykładziny, co mi przywieźli. Dywanowe. Jak tak jedną na drugą, to będzie cieplej zimą. Bo nie mam na opał, chodzę z moim Arturkiem na torfowisko, zbieramy gałęzie. Suche badyle. Boję się zimy. Chłopcy nie mają ciepłych kurtek ani butów. Zapiszą panie numery? To tak, Arturek ma 166 cm wzrostu i buty numer 41 albo 42. Piotruś ma dziewięć lat i astmę. A numer 35. I Jakubek cztery latka i numer 24. Bardzo by się przydały buty na zimę.
Tutaj kuchnia. Teraz dobrze wygląda, bo pomalowana. Przez to, że palona, to ciągle okopcone. To mój brat. Chory jest. Nie może nic robić. Mieszka w pokoiku na górce. A tu są dwa takie malutkie pomieszczenia. Tu nikt nie mieszka. Mieszkał mój synek. Ale nagle umarł. Chłopcy boją się tutaj wchodzić. Mówią, że on tu ciągle jest. A w tym pomieszczeniu śpimy. Nie ma miejsca na nic innego, tylko nasze łóżka. Co nam potrzeba? Chleba. Mam tylko jeden bochenek na dzisiaj. A chłopcy chcą jeść, najbardziej Artur. Ma czternaście lat i poszedł właśnie do gimnazjum. Brakuje mu jeszcze podręczników, ale mu nie kupię, bo skąd mam wziąć pieniądze. Gmina nic nie ma, nie pomaga takim jak ja.
Ubrania by się chłopcom przydały na zimę, mnie tam nic nie trzeba. Poradzę sobie. Mój mąż umarł, a ojciec Jakubka siedzi w więzieniu. Bił nas, wygoniłam. On nigdy w niczym nie pomógł. Alimenty dostaję od komornika. Ale ile to jest, nie starcza na jedzenie, a ja jeszcze muszę mieć lekarstwa  dla Piotrusia i siebie, bo leczę się na depresję, tylko nie mam za co wykupić tych psychotropów.
Pralkę mi dobrzy ludzie przywieźli, tylko zaraz się zepsuła, a ja nie wiem, jak naprawić. Dziękuję, że panie przyjechały,  proszę do nas przyjeżdżać. Pomachaj paniom, Kubusiu, do widzenia, proszę pamiętać o nas, proszę pamiętać.

16.09.2012r.

poniedziałek, 4 marca 2013

PTAK

fot. W. Lewandowski


PTAK

Śnił mi się ptak. Śpiewający. Wpadł do pokoju , w którym leżałam . I śpiewał . Tak zachwycająco, że chwyciłam bursztynowe korale i zaczęłam go nagrywać. Ale on wkrótce zorientował się, że jest w zamkniętym pomieszczeniu i zamilkł.
Obudziłam się zasmucona. Czym jest ten ptak we mnie, pytałam siebie.

To twój ukochany, powiedziała przyjaciółka. Och nie, jak możesz tak mówić i szybko się z nią pożegnałam.
Ale w domu położyłam się pod kocem i wróciłam do mojego snu.
Podbiegłam do okna, przedzierałam się przez tiulowe, złociste firanki, żeby je otworzyć, jak najszybciej. Wreszcie przestrzeń. Uciekaj, ptaku piękny, leć w błękit! Śpiewaj! Poleciał i zaśpiewał. I wtedy ja również stałam się ptakiem. Wyfrunęłam. Firanki trzepotały w słońcu, a my lecieliśmy , każde w swoją stronę, pod niebem, nad morzem i górami, w dole czerwone dachy południowych miast.
A my wolni, rozśpiewani.

Kiedyś znów się spotkamy...

zima, 2009