czwartek, 19 września 2013

CZTERY WIOSNY

...  


CZTERY WIOSNY

            Cztery wiosny miałam w tym roku. Dlatego taka ładna i promienna jestem. Jeszcze tylko zakochać się muszę. Niech córki biorą ze mnie przykład. Też niech będą piękne, promienne i zakochane.
            W Olsztynie ledwo pierwsze malusieńkie pączusie pokazywały się na krzaczkach i pierwsze źdźbła  trawy przepychały się przez zmarzniętą ziemię, a w Rzymie do którego poleciałam, dziewczyny, tam kłęby zieleni, kwiaty ze wszystkich pór roku, cudownie. Jakie ja tam jadłam pyszoty, jakie zapachy wchłaniałam! Córka z chłopakiem zaprowadzili mnie do restauracji z sushi. Rzymskie sushi najpyszniejsze na świecie. A co na Brueglów napatrzyłam się w muzeach. Za wszystkie czasy. Cuda, cuda, mówię wam.
A potem do drugiej córki lecę, do Pragi, a tam, kochane, forsycje szaleją, róże na trawniku rosną. Wiosna całą gębą. Do tej Pragi wszystkie moje córki się zleciały, nagadać się naśmiać, natańczyć. Szalałyśmy wiosennie od rana do nocy. Przykłady dawały mi radości i ja im zaraz vice versa swoje.
A potem powrót do Olsztyna. A tu, to już wiecie. Ptaki z gałązkami w dziobkach gniazda klecą, zieleń buszuje dookoła, serca pikaja. Zakochać się chce, wzorem stać się dla córek znów!
Ach i jeszcze jedno. Słuchajcie, jak byłam w Rzymie, to nagle na wszystkim, jezdni, chodnikach, samochodach, pojawił się żółty pył. Co za cudo, pytam, jaka roślina tak pyli. Wszystko w tym było. Rośliny, ludzie, zwierzęta, wszystko! A to był piasek z Sahary, wierzycie?! Gorące powietrze unosiło ten pył do góry, on osadzał się na chmurach, które płynęły sobie na przykład do Rzymu, w którym ja niemiałam ze zdziwienia i zachwytu.

15.05.2013r.

poniedziałek, 9 września 2013

BO DZIECKO

   
...


BO DZIECKO           

            To wszystko stało się w momencie, gdy zobaczyłam, jak moja córeczka siedzi na brzegu wersalki i płacze. Co się stało, Aurelko, pytam. A ona, że chyba niech już tatuś nie przychodzi do domku, bo ona się strasznie boi, jak on jest pijany i jak się kłócimy, i że woli, jak go nie ma. Serce mi zamarło z rozpaczy. Powiedziałam, dość. Już nigdy nie pozwolę, aby zobaczyła go w takim stanie. Niech spierdala.
            Przepraszam, że tak  mówię, ale, kurwa, nie wytrzymam tego dłużej. Od dawna nic do niego nie czuję. Trzymałam kretyna, bo jest dziecko, a dziecko musi mieć ojca. Ale jeśli ona tak płacze? Koniec, nie będzie więcej niszczył nam życia. Już nie mogę na niego patrzeć. Brzydzę się go. Prawie codziennie wracał taki ujebany i tłumaczył, ty głupia babo, facet musi się napić. W tym pierdolonym życiu nie ma żadnej radości po takiej ciężkiej pracy. Tych kilka chwil z kolegami przy piwku, to jedyne co mam. Więc myślałam, może i ma rację. Tak się uharuje na budowie, więc niech chociaż z tymi jego kolesiami potem popiwkuje. Ale jak przychodził półprzytomny, to pomyślałam, że nie dam rady. Psycholog Aurelki mówiła, żeby jeszcze poczekać, ostrożnie, nie spieszyć się. Więc się nie spieszyłam. Do tej pory. Jak zobaczyłam ją taką zapłakaną.
            Cholera, mówi, że ograniczam spotkania z dzieckiem. Ale jak ona przybiega taka rozdygotana po wyjściu z tatusiem na podwórko?! Bo ona do piaskownicy, a on po piwo i na ławce chla? Więc dobrze, niech tatuś będzie, ale ty mamusiu zawsze obok, bo się boję. No okej, o alimenty nie podałam, bo czterysta złotych na przedszkole daje, ale te spotkania z małą chyba sądownie ureguluję. Twierdzi, ze to moja wina. Ja mówię, tylko ten twój alkohol rozwalił nasz związek. Był dla ciebie ważniejszy od wszystkiego. A on, że się kurwię i kogoś mam, bo nie chcę z nim spać. Nie chcę, bo się brzydzę. Jest coraz wstrętniejszy. Kurwa, dlaczego zawsze w takich chamach się zakochiwałam?! Dlaczego tak się pozwalałam traktować? Bo chyba zawsze chciałam, żeby ktoś mnie kochał. Dla tej głupiej miłości wchodziłam w takie związki, w których byłam tylko pomiatana i traktowana jak śmieć. Dobrze że chociaż za niego nie wyszłam. Wszystko byłoby teraz trudniejsze. A tak powiedziałam won i musiał iść. To w końcu mieszkanie mojej mamy i choć nigdy nie była po mojej stronie, tym razem i ona go już po moim wyrzuceniu nie wpuściła. Na szczęście kocha małą, więc nic przeciwko nam nie zrobi. Szkoda, że mnie tak nie umiała kochać.
            A ja czasem myślę, żeby moja Aurelka została zakonnicą. Żeby nigdy nie musiała kochać żadnego drania, który będzie ją krzywdził, zrobi jej syna albo córkę, a potem ona będzie z nim, nie będzie mogła odejść, chociaż będzie ją tak okropnie traktował. Bo dziecko.
21.07.2013