środa, 21 września 2016

LIST OD ELŻBIETY KUROWSKIEJ

wjechał we mnie tramwaj


Mam nową Przyjaciółkę. Zaprzyjaźniłyśmy się na Facebooku, dostrzegłyśmy się w tłumie, bo serca nam biją w podobnym rytmie, myśli i uczucia płyną równolegle i, chociaż z różnych stron kraju, od razu tak sobie bliskie. Wysłałam jej swoją książkę.


List od Elżbiety Kurowskiej

Przeczytałam. Bardzo dziękuję Ci za te - niezwykłe w swej pozornej zwykłości - opowieści. Czyta się je tak, jakbyś niemal dosłownie spisała powierzone Ci historie. Ale jest coś, co je wszystkie łączy – Twoja wrażliwość, zasłuchanie, szacunek dla bohaterów, unikanie choćby najmniejszej oceny, osądu. I to jest w tych opowieściach najcenniejsze. Czytając je, czułam się tak, jakbym unosiła się nad światem - w takim życiu po życiu - i miała szansę (zaszczyt!) zajrzeć w ludzkie sprawy.  W te najważniejsze, związane z miłością, seksualnością. Czasem te historie są zabawne, czasem naiwne, niefrasobliwe,  to znów zaprawione smutkiem, nostalgią, poczuciem winy. Nie pamiętam opowiadań, które pokazałyby miłość, jak coś powszechnego, codziennego. To nie są opowieści o niezwykłych uniesieniach, które się zdarzyły jakimś wyjątkowym kochankom, ale o wszechobecności, a wręcz nieuchronności  przeżyć związanych z naszym ludzkim pragnieniem kochania i bycia kochanym. To historie o tęsknotach, nienasyconych głodach, niezagojonych ranach, bliznach, desperacji, samotności, naiwności, bólu, żarliwości, zadziwieniu, ekscytacji, smutku. To historie powszednie, pospolite, choć niepowtarzalne i wyjątkowe, jak niepowtarzalny i wyjątkowy jest każdy człowiek. Wyobrażałam sobie, że spisywałaś je na serwetkach w jadłodajni, rąbku gazety w pociągu, w kalendarzu na parkowej ławce, na fiszce w bibliotece, w telefonicznym notatniku w parku, na kubku po kawie w dworcowej poczekalni. A wszystkie skrupulatnie, żeby nie uronić najważniejszego. Wszystkie z czystą intencją, z życzliwą akceptacją. Nie wiem, jak powstały te opowiadania. Jednego jestem pewna: Twojej szczególnej wrażliwości i umiejętności słuchania pulsu świata. Tobie mogłabym powierzyć najbardziej okaleczoną miłość, największe miłosne brzydactwo. Dziękuję raz jeszcze, Kochana.