sobota, 31 grudnia 2011

MOJA MAMA

fot.Ewa Świetlik-Amarowicz


MOJA MAMA

Zawsze tyle pretensji , jakichś głupich żalów. Po co, dlaczego? Człowiek tylko marnuje czas. Boże, dlaczego ja się dowiedziałam, że moja mama jest tak cudowna, mądra, dobra, gdy zaczęła umierać? Kiedy żyła, miałyśmy wspólne sprawy, ale tak jakoś byle jak przeżywane, tak  pośpiesznie, bez celebrowania.
Kiedy usłyszała diagnozę i uświadomiła sobie, że nie będzie już długo żyła, zabrała się za porządkowanie spraw. Całą dokumentację firmy, jaką prowadziła tacie, posegregowała, opisała, wszystko zrobiła tak, żeby można było bez kłopotów znaleźć każdy dokument.   
Siedziałyśmy we trzy z moją Antosią, a mama wyciągnęła swoją biżuterię i rozdawała. Nie było tego dużo, ale było wiele opowieści. O kolczykach po prababci, o złotym serduszku na szyję, które dostała od taty w ramach przeprosin, gdy ją zostawił w deszczu, bo spieszył się na mecz. A potem jeszcze srebra rodowe składające się z dwóch łyżeczek i sosjerki. Przekazywała je jedenastoletniej wnuczce. Antosia słuchała z nabożeństwem. Wszystko, co mówiła babcia, było tak dla niej ważne.
Mama pojechała do swojej matki i teściowej  i wszystko im powiedziała. Wszystkie pretensje i żale. Powstrzymywała się przez tyle lat. A teraz jakby rozpruła worek. Wypowiedziała wszystko. A już następnego dnia rozmawiała z nimi spokojnie i serdecznie. Żadnego obrażania się , pretensji. Powiedziane, rozliczone.
 Zbliżały się święta.  Zaprosiła całą rodzinę. Nawet bardzo odległych kuzynów. Sama już nic nie mogła zrobić , każdy się dołożył , doniósł , dopiekł. Ale chciała wszystkich zobaczyć, pożegnać się.
Powiedziała, że gdy zacznie umierać, nie chce tego przesiadywania przy łóżku. Przypomniała sobie śmierć swojego ojca, jego agonię. Mówi, że teraz rozumie jego niechęć do tej obecności rodziny przy łożu śmierci. Człowiek w takiej sytuacji jest taki bezradny, nieestetyczny, nie panuje już nad swoimi odruchami. Nie chce, aby go takim widzieć, że to dla samych siebie, a nie dla umierającej osoby, tak siedzimy. Ale gdy ona umierała, nie chciałam odejść, każda chwila z gasnącą mamą była na wagę złota.
Teraz wszystko się zmieni. Tata domek po rodzicach oddaje bratu i jego rodzinie. Sam chce mieszkać z babcią. Nie będę miała do kogo przyjeżdżać, skończyło się. Wszystko się zmieniło. Nic nie będzie takie jak przedtem. Nic.


(dżingiel Marta Andrzejczyk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz