fot. Lidia Milik |
MORALNOŚĆ
PANI DULSKIEJ W TEATRZE PRAWIE DOROSŁYM
Najpierw była opowieść o powstającym
spektaklu. Na środku pokoju, na dywanie stawały osoby dramatu. Wyczarowywane
ręką Agnieszki, która ze słowami, to jest dopiero Hellinger, ustawiała
wynurzające się z innych przestrzeni postacie. Patrzyłam zafascynowana. Nie
mogłam się doczekać, kiedy wreszcie zobaczę to utkane z mocnych uczuć
przedstawienie.
Fantastycznie że w Stawigudzie. Tam
mieszka moja przyjaciółka, u której od kilkudziesięciu lat spędzam wakacje.
Więc jest okazja, żeby znów się zobaczyć, tym razem w listopadowym zmierzchu.
Niezawodna Ewa wiezie nas przez mroczniejące mgły do tego cudownego domku,
gdzie już smażą się dla nas malusieńkie naleśniki z opieńkami.
Ale już jesteśmy w gimnazjum, tu
będzie teatr. Cieszymy się ze spotkania, tym bardziej, że Bogusia Radaszewska
grająca Dulską to była uczennica pani Reny, mamy mojej Basi. Ściskanie,
wzruszenia, radosne pokrzykiwania, a potem zaraz spektakl.
Żadnej dekoracji. Tylko dywan i obok
szkolnej tablicy (zupełnie niezamierzony rekwizyt, dziwnie wpisujący się w ten
spektakl) firanka udająca welon. Zza kulis wyłaniają się podwójne postacie.
Podwójne, parami: dwie Dulskie, dwaj Zbyszkowie, dwie Hesie, dwie Mele. Tylko
jedna Hanka i pojedynczy Felicjan Dulski. Postacie najbardziej jednoznaczne.
Ofiary systemu.
Na scenie rozpoczyna się dziwny
taniec. Taniec emocji, porywa, przyciąga. Nie ma tu zwykłej, znanej akcji. To
znamy, to wiemy. Teraz pędzą uczucia, wyśpiewane, wykrzyczane, wytańczone. W
podwójnych rytmach. W kontrastach. Dulska pewna i silna, swoją nieprzejednaną
mieszczańską, obłudną moralnością. Dulska przerażona, zakłopotana, niepewna.
Jedna w dwóch, dwie w jednej.
Zbyszko, uwodzicielski, zachłanny,
władczy. Zbyszko zgubiony, rozpaczliwy, ulegający. Tłuką się ze sobą, walczą,
przegrywają. Dwaj w jednym. Jeden w dwóch.
Hesia i Mela. Cztery aktorki. Cztery
pogmatwane osobowości. Stłamszone i zbuntowane. Miotają się między pragnieniem
wolności, a potrzebą dostosowania. Wołają o miłość matki. Wyśpiewują tęsknotę,
krzyczą o uczucie i zrozumienie. Nie dostaną, bo pozory najważniejsze. Mają być
porządnymi, grzecznymi dziewczynkami. Żadnych pragnień. Nie będzie ślubu Hanki
i Zbyszka. Po trupie ich matki!
Hanka, śliczna, wyraźna, prawdziwa.
Chce sprawiedliwości i uczciwości. Nie może uciec od przeznaczenia. Nie może
decydować o sobie, a jednak to ona odnosi zwycięstwo moralne. Niczego nie musi
udawać. Piękna postać, pięknie zagrana.
Jest jeszcze Felicjan. Jeden, ale w
podwójnej roli. Bierny uczestnik wydarzeń. Nie chce mieć nic wspólnego, a
jednak ma. Poprzez swoją bierność. Bierność też jest postawą. I te instrumenty,
na których wygrywa melodie do wydarzeń. On jest tłem tak jak te melodie.
Siedziałyśmy jak zaczarowane.
Wszystkie cztery. I reszta publiczności wokół nas oglądała tę starą ramotę w
takim napięciu. Coś nam zrobił Teatrze Prawie Dorosły? Amatorski wiejski
teatrzyku? Poruszyłeś serca, wstrząsnąłeś emocjami. Dziękujemy Ci!
Znakomity spektakl, fantastyczna
reżyseria, kapitalne, szczere, przejmujące aktorstwo. Chcemy więcej, czekamy!
19.11.2015r.