TRUDNO |
TRUDNO
Ucieszyła się, gdy usłyszała
charakterystyczne pukanie ślicznej sąsiadki z dołu. Nieczęsto wpadała, ale jak już
się pojawiała, to wieczór nigdy nie był stracony. Ta mała jest tak niezwykła,
pełna temperamentu, inteligentna, urocza. Wiktoria lubiła, gdy dziewczyna
siadała na krześle z podkurczonymi
nogami i paplała o wydarzeniach ze swego życia. Teraz mieszkała na stancji
piętro niżej, studiowała wychowanie artystyczne i rzeczywiście była bardzo
artystyczną artystką. Dawno się nie widziały, a tu nudne lepienie wigilijnych
pierogów przed nią, więc taka gadanina sympatycznej dziewczyny pięknie urozmaici czas.
Wycmoktały się na powitanie, Nina
usiadła rytualnie i usłyszawszy, co tam u ciebie, rozpoczęła monolog. O
najnowszych grafikach, pomysłach ceramicznych, o zakładanym zespole muzycznym,
w którym postanowiła podgrywać na bębenku i okarynie. Nagłym wypadzie na
festiwal filmowy i kogo tam nie poznała. Ho, ho, ho! No nic dziwnego, że
wszyscy do niej lgną, myślała Wiktoria, jest śliczna w tej burzy czerwonych
loczków, w fantazyjnych ubraniach, z tak
interesującą osobowością.
Zagniatała ciasto z energią
– A
jak tam twoje serce, już się jakoś uporządkowało? – spytała.
Podniosła głowę zdziwiona nagłą ciszą.
Nina siedziała z zamkniętymi powiekami spod których płynęły strumienie łez.
– Co się stało, malutka?
– Ona powiedziała, że nie zniesie
więcej tej szarpaniny ze mną, że już nie chce mnie znać.
Wiktoria zaczęła sobie przypominać, że
pół roku temu Nina opowiedziała jej o swojej nieszczęśliwej miłości do dalekiej
Anety. Pokazywała jej zdjęcia, rzeczywiście piękna kobieta, choć niezwykle męska.
Przypominająca te drag queen, malowane tak zmysłowo przez Beatę. Można zaszaleć
za taką niezależnie od płci. A tu te łzy, więc nic im nie wyszło.
No, nie wychodziło, a może inaczej nie
umiały. Może musiały tak się szarpać, żeby było mocno i wyraziście. Pisać do
siebie płomienne mejle, żeby nagle się obrazić za jedno słowo. Bo spotykały się
rzadko mieszkając na dwóch krańcach kraju.
Wiktoria patrzyła na drobną twarzyczkę
dziewczyny, która przed chwilą z taką siłą opowiadała o swoich artystycznych i
towarzyskich sukcesach. Teraz była małą rozchlipaną dziewczynką, bo nie kocha,
albo nie tak kocha ją ta, która jest całym światem. Co miała jej powiedzieć?
Rozumiała ją, piekielnie rozumiała. Wiedziała, że miłość jest głupia, jest
szaleństwem i bólem. Śmiesznie i banalnie wygląda to tylko z boku, albo gdy już
minie. Ale jak się jest w środku tajfunu? Wtedy
nie można nic. Tylko dalej popełniać błędy. Dalej cierpieć, miotać się.
Są takie istoty, które w sobie się
zamkną i milkną zatapiając się w cierpieniu, ale ona i ona, tak Wiktoria też, kiedy
kocha to do szaleństwa. Musi być krzyk, wołanie, żądanie, potem poczucie
odrzucenia, wściekłość i upokorzenie. Jak ta druga osoba trochę mniej, albo w
ogóle.
Wiktoria była w trakcie rozwodu, gdy
zobaczyła go na jakimś wernisażu. Kilka zdawkowych słów z kieliszkiem białego
wina przed abstrakcyjnymi mazochami młodego twórcy i oto obolałe serce kobiety
po przejściach zupełnie oszalało. Zdobyć adres mejlowy znanego architekta nie
było trudno, a potem od życzeń imieninowych po płomienne wyznania miłosne,
które wypisywała nocami. Ona, pięćdziesięciopięcioletnia samotna do szpiku
kości, zwariowała z miłości. On, mimo atrakcyjnego zawodu i zupełnie niezłej
jak na sześćdziesięciolatka aparycji, raczej bawidamkiem nie bywał. Nie to że
nie podobały mu się młode babeczki, jak mawiał. Ale raczej w wyobraźni je
przelatywał, nie w rzeczywistości. Poślubioną trzydzieści lat temu małżonkę
kochał, szanował i wiernym być zamierzał. A tu jakaś kobieta przypadkiem
poznana z takim szaleństwem miłosnym. Chciał to natychmiast przerwać, Wiktoria
chciała tym bardziej to przerwać, tylko że nie wychodziło. Ani jemu, ani jej.
Zawsze po kilku płomiennych mejlach odzywał się jednak, najczęściej z surowym
napomnieniem, że niech się opanuje. A ona nie mogła.
Tak jak nie może ta mała, zasmarkana
Nina.
– Napisałam jej, nie znoszę, kiedy tak
rzucasz nagle słuchawką, a ona na to: Trudno. Trudno mi powiedziała. Co miała
na myśli? Kompletnie chce zerwać, czy daje mi jeszcze szansę? Co ona myśli –
rozdrapywała. Analizowała każde westchnienie, gest, milczenie.
Trudno? Myślała Wiktoria, trudno i jej
napisał, gdy ona do niego, że bez kontaktu z nim oszaleje. Trudno, nic na to
nie poradzę. Obiecał, że jeszcze się kiedyś odezwie, ale muszą zrobić sobie
przerwę kilkumiesięczną. Ciągle nie może się z tego otrząsnąć. Cierpi, płacze
po nocach, a w dzień udaje przed światem, że jest taką szczęśliwą, odnowioną
singielką.
– Bo pani jest taka mądra, wszystko
wie, tyle przeżyła. Co mam robić, niech mi pani powie.
Pierogi pięknie wyrzeźbione wprawnymi
palcami Wiktorii, można już włożyć do zamrażalnika. W Wigilię, zanim przyjdą
córki, wrzuci tylko do gorącej wody. Popatrzyła w wyczekujące spojrzenie Niny.
–Nie narzucaj się tak, zrób przerwę w
kontaktach – powiedziała
do niej i do siebie. – Czasem tak trzeba. Trudno.
2.01.2016r.