wtorek, 8 kwietnia 2014

POWIETRZE

...


POWIETRZE


Takie rześkie powietrze, wciągał je w płuca z rozkoszą. Dobrze, że ma psa, który marudzi od rana, żeby wyciągnąć jego stare kości na ten cudowny spacer do lasu. Teraz, teraz jest ta chwila, w której wdychał głęboko tę świeżość w całego siebie. W tej chwili czuje radość, szczęście. Boże, krzyknął, dziękuję ci za tę chwilę! Ogarnęło go jeszcze większe uniesienie, łzy zakręciły się w oczach, wyciągnięte w górę dłonie wchłaniały energię płynącą z nieba, ze szczytów sosen, ze śpiewu ptaków. Żyję, lubię żyć!
Wczoraj wnuczka, którą wkręca w  filozoficzne rozmowy, powiedziała mu coś takiego, że musiał się odwrócić, żeby nie zobaczyła dziadkowych łez.
-Powiedz, Maryśka- zagadnął z ciekawością - czy jesteś szczęśliwa? Popatrzyła tym swoim mądrym, dziewięcioletnim spojrzeniem:
-No oczywiście, dziadzia!
-Tak?- dopytywał- a co jest tym szczęściem twoim?
-No jak to, mam taką fajną rodzinę, dom, koleżanki, psy. To jestem szczęśliwa. 
-Ale niedługo zmienią się twoje potrzeby, będziesz czegoś pragnąć, czego jeszcze nie masz.
-Dziadek, przecież ważne jest to, co jest teraz.
          Skąd ona o tym wie? Myślał, taka mała mądra dziewczynka. Może za mądra na swój wiek, troszkę się przestraszył. Taka za mądra może być narażona na większe zranienia. Nie, nie, uspokoił obawy, taka mądra to będzie miała piękniejsze życie, lepsze.
            Niech się od niej uczę, niech się cieszę tym cudownym porankiem. Znów głęboko wciągnął w płuca tę rozkoszną rześkość. To jest mój Bóg, pomyślał. Starzec z długą brodą dawno go opuścił. Tę niezwykła stwórczą siłę czuł teraz w powietrzu. Była w tym energia, boskość, miłość, zachwyt, tajemnica i spełnienie. A jak umrę, postanowił, rozpłynę się w tym powietrzu, polecę w przestrzenie, w kosmos, zobaczę i poczuję wszystko. Stanę się częścią Boga.

5.04.2014.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz