przytuliłam ją |
PRZYTULIŁAM JĄ
Kiedy
stanęła w drzwiach, zdziwiłam się, że nie ma już dredów. Uczesana w kok
sprawiała wrażenie dojrzałej, zdecydowanej kobiety. Była zupełnie inna niż
tamta, którą zobaczyłam po raz pierwszy sześć lat temu. W naszym
prowincjonalnym Olsztynie dziewczyna z dziesiątkami drobnych, różowych
warkoczyków na głowie, z twarzą pokłutą kolczykami jawiła się jak istota z
innych wymiarów. Była wtedy tak piękna i oryginalna, że patrzyłam na nią z
jakimś bolesnym zachwytem. Nie znałam jej wtedy, spotkałyśmy się przy kiosku.
Jej widok zrobił na mnie takie wrażenie, że zapamiętałam ją na długo. W każdym
razie, gdy zobaczyłyśmy się z nią po kilku miesiącach, a ona bez żadnego wstępu
zaczęła mi opowiadać o swoim dzieciństwie, znów ją widziałam taką różową, choć
teraz była blondynką i na głowie miała biały, punkowy czub.
Niech
pani patrzy, odwróciła się plecami podnosząc bluzeczkę i pokazując ogromny,
czarny tatuaż przedstawiający straszną, demoniczną czaszkę z rozpostartymi
skrzydłami. Dziewczyno, ależ to potworne, krzyknęłam, dlaczego sobie to
zrobiłaś? A co, odrzekła z satysfakcją, niech wiedzą, że Nikolka to nie mała
słodka kicia, tylko człowiek, który nie da sobie dmuchać w kaszę.
A
potem były opowieści o bezradnej matce i agresywnym, chorym tacie. O samotności
w domu, w którym nikt się nią nie interesował, a jak interesował, to tylko,
żeby powrzeszczeć i upokorzyć. O ucieczce do punków i ich twardych zasadach
niedawania się i niepokazywania bezradności. O chłopakach, którzy byle jak
kochali i tylko ciało, bo coś więcej, to było zbyt trudne, nie potrafili. O tym
bólu duszy, który można było wytłumić wkłuwając sobie kolejny kolczyk. Żadnych
tam kosmetyczek, własnoręcznie to robiła. W uszy, brwi, nos, język, sutki.
Gdzie się dało, żeby bolało i żeby zagłuszało tamto cierpienie.
Przychodziła
co pewien czas, taka piękna, poraniona, delikatna, osłaniająca swoją wrażliwość
kolejnym tatuażem, jeszcze jednym kolczykiem. Ubrana w skóry i panterki, jakby
musiała kolejną warstwą się ochronić. Ale pokończyła szkoły, zdobyła dyplom.
Cieszyłam się, że sobie radzi. Wyjechała.
Teraz
w koku dojrzałej kobiety siedziała paląc papierosa i rozmazując tusz na
policzkach, bo on, ten kolejny, co tak cudnie ją kochał, porzucił i wzgardził
jej pięknem. Wiedziała, że to minie, że będzie następny etap życia, że się podniesie i pójdzie dalej. Ale
teraz musi opłakać tę miłość. A kiedy znów uniosła rękę, żeby obetrzeć łzy,
zobaczyłam na przedramieniu nowy tatuaż. To po tamtej terapii sobie zrobiłam,
opowiedziała. To ośmioletnia Nikolka w wojskowej czapce z czaszką piracką.
Muszę tę małą przytulać do piersi, żeby nie czuła się samotna. A czapkę ma po
to, żeby się niczego nie bać.
I
ja ją przytuliłam, gdy odchodziła. Ciało pięknej, dojrzałej kobiety, która
ciągle się zmaga z życiem, ale idzie naprzód, coraz bardziej to życie rozumie,
coraz wyraźniej wie, czego pragnie.
28.04.2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz