piątek, 29 kwietnia 2016

PRZYTULIŁAM JĄ

przytuliłam ją


PRZYTULIŁAM JĄ

Kiedy stanęła w drzwiach, zdziwiłam się, że nie ma już dredów. Uczesana w kok sprawiała wrażenie dojrzałej, zdecydowanej kobiety. Była zupełnie inna niż tamta, którą zobaczyłam po raz pierwszy sześć lat temu. W naszym prowincjonalnym Olsztynie dziewczyna z dziesiątkami drobnych, różowych warkoczyków na głowie, z twarzą pokłutą kolczykami jawiła się jak istota z innych wymiarów. Była wtedy tak piękna i oryginalna, że patrzyłam na nią z jakimś bolesnym zachwytem. Nie znałam jej wtedy, spotkałyśmy się przy kiosku. Jej widok zrobił na mnie takie wrażenie, że zapamiętałam ją na długo. W każdym razie, gdy zobaczyłyśmy się z nią po kilku miesiącach, a ona bez żadnego wstępu zaczęła mi opowiadać o swoim dzieciństwie, znów ją widziałam taką różową, choć teraz była blondynką i na głowie miała biały, punkowy czub.
Niech pani patrzy, odwróciła się plecami podnosząc bluzeczkę i pokazując ogromny, czarny tatuaż przedstawiający straszną, demoniczną czaszkę z rozpostartymi skrzydłami. Dziewczyno, ależ to potworne, krzyknęłam, dlaczego sobie to zrobiłaś? A co, odrzekła z satysfakcją, niech wiedzą, że Nikolka to nie mała słodka kicia, tylko człowiek, który nie da sobie dmuchać w kaszę.
A potem były opowieści o bezradnej matce i agresywnym, chorym tacie. O samotności w domu, w którym nikt się nią nie interesował, a jak interesował, to tylko, żeby powrzeszczeć i upokorzyć. O ucieczce do punków i ich twardych zasadach niedawania się i niepokazywania bezradności. O chłopakach, którzy byle jak kochali i tylko ciało, bo coś więcej, to było zbyt trudne, nie potrafili. O tym bólu duszy, który można było wytłumić wkłuwając sobie kolejny kolczyk. Żadnych tam kosmetyczek, własnoręcznie to robiła. W uszy, brwi, nos, język, sutki. Gdzie się dało, żeby bolało i żeby zagłuszało tamto cierpienie.
Przychodziła co pewien czas, taka piękna, poraniona, delikatna, osłaniająca swoją wrażliwość kolejnym tatuażem, jeszcze jednym kolczykiem. Ubrana w skóry i panterki, jakby musiała kolejną warstwą się ochronić. Ale pokończyła szkoły, zdobyła dyplom. Cieszyłam się, że sobie radzi. Wyjechała.
Teraz w koku dojrzałej kobiety siedziała paląc papierosa i rozmazując tusz na policzkach, bo on, ten kolejny, co tak cudnie ją kochał, porzucił i wzgardził jej pięknem. Wiedziała, że to minie, że będzie następny etap  życia, że się podniesie i pójdzie dalej. Ale teraz musi opłakać tę miłość. A kiedy znów uniosła rękę, żeby obetrzeć łzy, zobaczyłam na przedramieniu nowy tatuaż. To po tamtej terapii sobie zrobiłam, opowiedziała. To ośmioletnia Nikolka w wojskowej czapce z czaszką piracką. Muszę tę małą przytulać do piersi, żeby nie czuła się samotna. A czapkę ma po to, żeby się niczego nie bać.
I ja ją przytuliłam, gdy odchodziła. Ciało pięknej, dojrzałej kobiety, która ciągle się zmaga z życiem, ale idzie naprzód, coraz bardziej to życie rozumie, coraz wyraźniej wie, czego pragnie.

28.04.2015r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz