wtorek, 21 listopada 2017

MUSZĘ SPRAWDZIĆ

muszę sprawdzić



MUSZĘ SPRAWDZIĆ
– Niech pan patrzy! – zawołałam do współpasażera w pociągu z Poznania do Olsztyna., którym wracałam do domu po kilku dniach u wnucząt. – Lotnia, jaka piękna!
– Ale super! – potwierdził natychmiast. – O, druga! Ale ja nie mógłbym polecieć – westchnął – bałbym się.
I tak się zaczęła nasza rozmowa. Dwudziestodwuletniego studenta z Olsztyna i moja, starszej pani, która wyłapuje z rzeczywistości ciekawe tematy.
            Jaki temat mi potrzebny? Zastanawiałam się pospiesznie, czego tam jeszcze nie skończyłam pisać? O, odwagę zaczęłam. Ciekawe, co on o tym myśli. Odpowiadał szybko, bez zastanowienia.
– We współczesnym czasach odwaga jest bardzo potrzebna. Najważniejsze, żeby się nie chować, nie czekać. Im szybciej człowiek się zaprezentuje, pokaże swoje możliwości, tym większą ma szansę na sukces. Nauczyły mnie tego studia. Z natury jestem trochę bojaźliwy, introwertyczny, ale tutaj musiałem się przemóc i jak wystąpiłem z pierwszym referatem przed całą grupą i dobrze mi poszło, to nabrałem pewności siebie. Teraz zupełnie się nie przejmuję. Wiem, że jak dobrze się przygotuję, prezentacja nie przysparza mi żadnych problemów. I myślę, że jak się człowiek chowa, nie wychyla, to nic nie zyskuje, trzeba iść naprzód. Kiedyś poszedłem na egzamin trochę niepewny, czy umiem wszystko, ale sobie pomyślałem mogę nawet nie zdać, pójdę na luzie, najwyżej zdam za drugim razem. Wszedłem, a egzaminator zmęczony, wykończony po całym dniu przepytywania studentów i zacząłem żartować, on się ożywił, roześmiał, zadał jakieś pytanie, odpowiedziałem, wziął indeks, nie pytał dalej, czwórka była. No i tak idę do przodu z pewnością siebie. A nie było tej pewności we mnie wcześniej.
– Czyli – mówię – opowiadasz mi o odwadze radzenia sobie z własnymi wewnętrznymi wrogami.
– Właśnie, o to chodzi, żeby się z nimi zmierzyć. Zawsze idę tam, gdzie wiem, że będę musiał poskromić swój lęk. Kiedyś byłem we Włoszech z moim zespołem i poszliśmy do lunaparku. Tam to było diabelskie koło! Ale wszedłem mimo tego mojego lęku wysokości. Uf, to było przeżycie, na samym szczycie mało nie zwariowałem ze strachu. Powiedziałem sobie, nigdy więcej. I nie wejdę. Ale zaraz poszedłem na kolejkę górską, a tam te wysokości i zjazdy, uuu, szaleństwo! Wiem, więcej nie pójdę. Sprawdziłem i wiem. Jeszcze muszę sprawdzić bungee. Jeśli stwierdzę, że się do tego nie nadaję, zrezygnuję z następnych skoków, ale spróbować muszę.
No i musiałam go zapisać. Poczytajcie sobie wy, tak szybko rezygnujący z wyzwań. Te lęki to my. Sobie stawiajmy czoła! Świetny ten chłopak, nie ma co.
Ach, jeszcze jedno! Na koniec powiedział:
– I jeszcze na spadochronie chciałabym skoczyć. Oczywiście nie sam, ktoś musiałby być ze mną, żebym miał pewność, że spadochron, jeśli mnie się nie otworzy, to na pewno otworzy się temu drugiemu.

9.11.2017r.

1 komentarz: