poniedziałek, 21 listopada 2011

KRZESŁO NA SZAFCE

fot.Ewa Świetlik-Amarowicz

KRZESŁO NA SZAFCE

Kiedy po raz pierwszy jechałam do tego Domu Poprawczego, zastanawiałam się, co ja mogę dać tym chłopakom? Pomyślałam, że jedyne, co mogę, to akceptacja. I tak przebiegają te rozmowy .
Ci chłopcy nie mają szans w gruncie rzeczy. Miejsce, w którym  są, nie sprzyja ich rozwojowi, nie daje poczucia bezpieczeństwa. Mają wprawdzie warsztaty, na których mają uczyć się przekształcać swoją złość w coś innego niż agresja, ale wszyscy, którzy ich otaczają, czyli strażnicy, wychowawcy i nauczyciele, sami tego nie umieją.
Różnie rozmawia mi się z tymi chłopakami. Większość ma tak zablokowany dostęp do siebie, że poza wygłupy nie wychodzą. Ale jest jeden. Ciekawy świata, refleksyjny wobec siebie. Z nim mam świetny kontakt. Ale czy ma szansę? W takim środowisku? Robert czyta. Ciągle przynoszę mu nowe książki. Połyka je. Interesuje go duchowość, zastanawia się nad swoim życiem. Mówi do mnie: To niemożliwe, żeby działały u mnie tylko geny. Przecież ja miałem parszywe życie. Matka mnie oddała do domu dziecka, jak miałem pół roku. Gdy miałem siedem lat, adoptowali mnie obcy ludzie. Ale ojciec zaraz zaczął mnie bić. Początkowo matka mnie broniła, jednak szybko przestała. Potem i ona mnie biła. Jak ja mogłem normalnie się rozwijać? Kiedy nikt nigdy mnie nie kochał?
Sprawdzam zawsze oceny chłopaków ze sprawowania. Codziennie ich oceniają. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że ma najgorsze u najbardziej spokojnego, starego nauczyciela. Pytam więc, co się dzieje, że on tak na ciebie działa. Bo obiecuje mi coś, a potem nie spełnia, zapomina. To patrz, co ci to robi, mówię. Przyglądaj się, jak działa, co robić. Pani to też, zawsze na swoje kopyto. Wiem, co mi to robi. Wpieprza mnie, jak ktoś mnie olewa.
Ostatnio przyjeżdżam i dowiaduję się, że Robert w izolatce. Przez dwa tygodnie ma nie chodzić do szkoły, nie wychodzić. Kompletnie odizolowany. Bez kontaktu z innymi. Jakież to straszne przestępstwo zrobił, pytam? Niech sam powie. Poprosiłam, aby przyprowadzono go do mojego gabinetu. Co się stało? Okazało się, że chłopak znudzony lekcją i niesympatycznym, wyniosłym nauczycielem, pisał sobie spokojnie w notatniku: Jebany Wrzesiński. Wiele stron, powtarzał w kółko te dwa słowa. Nauczyciel to zobaczył, zabrał mu zeszyt. On prawdopodobnie ostro zareagował i znalazł się w karcerze.
Było w nim łóżko z gołym materacem, szafka i krzesło. Nic nie mógł robić, z nikim rozmawiać.  No to postawił szafkę na łóżku, na niej krzesło i usiadł na nim. Wtedy wpadł strażnik i zabrał mu szafkę i krzesło. No to on przewrócił łóżko na bok i położył się na nie.
Czy uda pomóc mi się temu chłopcu wbrew temu, co tam robią, czy jest już całkowicie stracony? Nie wiem, nie wiem…

3 komentarze:

  1. Cudo przesliczne! jestem pełna zachwytu.
    Twój wzrokowiec - 3wa

    OdpowiedzUsuń
  2. a gdzie zapach i dotyk? pozdrawiam Ciociu!
    Pozdrawiam, Julka

    OdpowiedzUsuń