piątek, 12 października 2012

DWIE BUTELECZKI

...

DWIE BUTELECZKI


Mój pies ostatnio zbzikował. Kilka razy zdarzyło mu się oszaleć z lęku, gdy był sam w domu. Pewnego dnia zostawiliśmy go   samego, a gdy wróciliśmy, dom był zdemolowany,  on zaś wył ze strachu. Barierki chroniące przed wejściem psa do salonu i na piętro pogryzione, zgrzewka z pudełkami z mlekiem rozszarpana. Koszmar.  Do weterynarza, jakieś leki uspokajające. Ale ile można mu dawać?        W końcu odstawiliśmy i znów po pewnym czasie , gdy nas nie było w domu -obłęd. Widać było, że przy byle czym szaleje ze strachu. Tak szarpał klatkę, w której go trzymamy pod stołem, gdy jest sam, albo przyjdą goście, że wyrwał sobie kieł. Zastanawialiśmy się, szukaliśmy wszędzie przyczyny. Może jakieś odgłosy, stukania klapy w piwnicy? Nie wiadomo.
Został kiedyś z teściem. Był w ogrodzie, a gdy dziadek chciał go zaprowadzić do domu, Frodo uciekał ze strachu przed wejściem. Pobiegł do samochodu, jakby chciał odjechać.  Weterynarz brał pod uwagę różne czynniki. Na przykład guz mózgu. Ale nie zdarzałoby się to tak sporadycznie, za to w takim nasileniu. Objawy byłyby inne.  Aż któregoś dnia zaproponował nam niekonwencjonalne leczenie. On w ogóle jest niezwykły. Daje zwierzętom leki homeopatyczne, odczynia uroki. Tym razem także postawił przed nami 2 buteleczki i powiedział, żeby psu smarować codziennie kropkę na czole płynem z jednej, a z drugiej pryskać kroplę na środek salonu raz w tygodniu.
Nie wierzę w takie rzeczy. Odżegnuję się od wszelkich czarów-marów. Głupoty. Ale z drugiej strony…nie zrobić tego, gdy mnie to nic nie kosztuje? No i robię.
Frodo się uspokoił, nie szaleje. Może to już się utrzyma? Mam nadzieję. Mimo wszystko wierzę w te zabobony mojego ulubionego weterynarza
Gdy Frodo był jeszcze szczeniakiem,  w ciągu kilku tygodni uszkodził sobie  po kolei trzy łapy. Spytał mnie wtedy ten lekarz:
- A nie mówiłaś o psie jakiejś  nieżyczliwej koleżance, bo wygląda mi to na rzucenie uroku.
- No jak to! Ja żadnych nieżyczliwych koleżanek nie mam, a jak nawet jeśli jakaś jest, to nie chcę o tym wiedzieć.
- Mimo wszystko radzę ci, zawiąż mu przy obroży czerwoną kokardkę i powtarzaj kilka razy dziennie „Niech to zło, które do mnie przychodzi, w dobro się obróci i do niego wróci”.
Zrobiłam, jak radził, choć sama się śmiałam z siebie. Ale podziałało. Nie było więcej zranionej łapy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz