wtorek, 13 sierpnia 2013

HARMONIA

...



HARMONIA

            Gdy się wprowadziła, zmieniła mi wszystko. Z zamkniętymi oczami mogłem wyciągnąć rękę i wziąć książkę, tę, którą właśnie miałem na myśli. Teraz wyciągam dłoń, a tam jakaś obca książka. Nie moja. Wszystko poprzestawiane! Koniec z czytaniem! Jak ja mogę teraz rozwijać się intelektualnie w takich warunkach!? Ja jestem człowiekiem, który musi mieć porządek. Nie znoszę, jak sztućce na stole  niepoukładane. Od razu tracę apetyt. I powinno być w odpowiedniej kolejności.
Wczoraj byłem w restauracji, a tam dwa widelce po lewej stronie talerza. Polacy się uparli, żeby nie jeść ryby nożem. No dobrze, niech mają, ale dlaczego te dwa widelce z jednej strony ? Przecież ręce są po obu stronach. Bzdura! I od razu apetyt zanika. Albo przychodzę do kogoś, a tam obraz krzywo wisi. No i jak ja mogę prowadzić konwersację? Dławię się, duszę. Myślę tylko o tym, żeby gospodarz już wyszedł do kuchni, czy ubikacji i żebym mógł podbiec do tego obrazu i wyrównać.
            Albo jak, proszę ciebie, w nocy do toalety się udaję w wiadomej sprawie, wracając przyzwyczajony jestem, rzucić okiem na zegar, sprawdzić, czy jak zawsze to czwarta jest godzina. A tu staję i dębieję. Nie ma zegara! Zniknął. Trzeba przedzierać się przez korytarzyk, wychylać głowę zza kredensu, mrużyć dodatkowo oczy, bo gorzej widać z tej odległości. Co za męka. I zaśnij tu z powrotem.
            A teraz patrz, wino. Pani kelnereczka skądinąd urocza i wykształcona ponad miarę, do każdego kieliszka nalała inną ilość tego trunku. Jak ustawisz razem, nie ma dwóch kieliszków z tym samym poziomem. A ja, kochany przyjacielu, lejąc z góry, nie przyglądając się nawet specjalnie, wceluję dokładnie tak, że nie dostrzeżesz różnicy. Powiesz, praktyka. To prawda. Czterdzieści lat aktywnego picia.
            A zobacz, kropelka na obrusie. Wylało się winko miłej panience. U mnie to niewyobrażalne. Patrz, jak to robię. Trzeba o tak podkręcić zgrabnie i  ani śladu.
            Cóż, praktyka, precyzja i miłość harmonii.

7.1.2010r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz