niedziela, 4 stycznia 2015

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO

wszystkiego najlepszego


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO

Jeszcze tylko ostatnie zakupy przed Wigilią, bo przecież święta i sklepy będą zamknięte. Tłok i śpiewy, dzwoneczki, kolędy z głośników. Zwariować można. Szybko to załatwić i do domu, do lepienia pierogów. Do tej pustej wieczerzy bez dzieci. Co to za krzyk?! Podniosła głowę znad sałaty. Duża, gruba kobieta w futrze krzyczała do komórki:
- Zuzieńko, naprawdę, przyjedziecie? Dzisiaj? Już jesteście na lotnisku i zaraz będziecie?! Co za niespodzianka. Nie spodziewałam się. Mówiliście, że nie ma mowy, a teraz będziecie. Zwariuję ze szczęścia. Zwariuję!
Szczęściara. Pozazdrościła jej Łucja. Jej dzieciaki dopiero co ulokowane w Anglii, nie było mowy, aby mogły dotrzeć na święta. Najbardziej tęskniła za czteroletnim wnuczkiem, który ostatnio tyle z nią przebywał.  Ścisnęło ją w gardle. Maluszek tak daleko, taki wrażliwy, a do tej kobiety wnuki jadą.
- I Agusia będzie? I Tymonek? Boże, a ja nie mam dla nich prezentów! Kupiliście wszystko? Jesteście cudowni? O której będziecie? Oszaleję z radości!
Kobieta krzyczała do tej komórki, miotała się nieprzytomna po sklepie. Łucja zazdrościła. Nagle do krzyczącej podszedł młody przystojny mężczyzna i wysyczał:
- Niech pani, do cholery, wyłączy tą komórkę. Nie widzi pani, że to miejsce publiczne i nikogo nie obchodzą pani sprawy. Co za obrzydliwa baba.          Co za kul-tura?! – teraz on się darł. – Wrzeszczy taka na cały sklep, nie liczy się z nikim. Wstrętne stare, grube babsko!
Kobieta stała oszołomiona z opuszczonymi rękami. W jej oczach pojawiły się łzy. Spuściła głowę i szybko poszła w stronę półek z kaszami i mąkami. Łucja popatrzyła zaskoczona na mężczyznę. Propagator savoir vivre’ u.  Ciekawe.
Przy kasie nagle uświadomiła sobie, że stoi między szczęśliwą babcią, a stróżem bezwzględnego porządku. Bezwzględny był  nadal, również ujrzał babcię i zaczął komentować:
- O stoi baba, co się z innymi nie liczy. Drze się na cały sklep, oznajmia wszystkim, co się u niej dzieje. Jakby to kogokolwiek, cholera, interesowało jej głupie, parszywe życie.
Łucja, znana powszechnie ze swojej nieśmiałości i unikania publicznych wystąpień, tym razem nie wytrzymała:
- A ja słyszę, że to pan jest niegrzeczny, bardzo brzydko się pan odnosi do tej pani.
- O, druga się odezwała. Nie przeszkadzała pani, tak? Ciekaw jestem, czy jakby tak głośno wrzeszczał do komórki nastolatek, to by się pani nie oburzyła. Stare baby trzymają się mocno.
- Nadal uważam, że nie jest pan uprzejmy i pana sposób kontroli kultury osobistej społeczeństwa bardzo od tej kultury odbiega.
Zasapał się, odwrócił głowę. Widać było, że jego racja była dla niego niepodważalna.
Kobieta czekała na Łucję przed sklepem:
- Jakże pani dziękuję. To było tak przykre. To prawda, że tak krzyczałam do tej komórki, ale ja całe życie pracowałam w hałasie, nie zdawałam sobie sprawy, że mówię głośno. Bo wie pani, córka zadzwoniła, że właśnie przyjeżdża z wnukami z Irlandii, wyobraża pani sobie?! Pół roku ich nie widziałam. I już płakałam, że znów samotne święta, a tu taka niespodzianka.
- Wiem, wiem- westchnęła Łucja- słyszałam wszystko, zazdroszczę, moje z Anglii nie przyjadą.
- Och, jak mi przykro, proszę pani, ale i tak życzę wszystkiego najlepszego na święta. Wszystkiego najlepszego.

18.01.2014r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz