wtorek, 23 grudnia 2014

CZEKOLADKI

czekoladki


CZEKOLADKI

O, taką Wigilię pamiętam! To było na rok przed tą straszną wojną, przed utratą niepodległości. Mieszkaliśmy wtedy na Wołyniu. Miałam osiem lat, a Baśka sześć. Wieczerza się skończyła, a mama musiała gdzieś wyjść. Kazała nam się położyć do łóżeczek. Byłyśmy grzecznymi dziewczynkami, więc przykryłyśmy się kołderkami i zamknęłyśmy oczka. A na choince wisiały czekoladki. Rano je wieszałyśmy  z mamą. Każda była zawinięta ślicznie w sreberko. Otworzyłam oko, Baśka najwyraźniej spała. Wysunęłam się spod kołderki i szybciutko podbiegłam do choinki. Z bijącym sercem zdjęłam czekoladkę, rozwinęłam i włożyłam do ust. Och, jaka pyszna. Nawet teraz, gdy to opowiadam po ponad siedemdziesięciu latach, czuję jej słodycz w ustach. Ale to było mało, wzięłam jeszcze jedną. W sreberka zawinęłam kawałek gazety, uformowałam tak, żeby nie było widać. A potem szybko do łóżeczka.
I wtedy zaskoczona usłyszałam, jak Baśka wyskakuje z łóżka i biegnie do choinki. Nie mogłam się doczekać, kiedy skończy. Bo zaraz ja musiałam tam iść i podkradać czekoladki. A potem kładłam się, zamykałam oczy i wtedy wyskakiwała ona. W którymś momencie już nie doczekałam się swojej potajemnej kolejki. Zasnęłam. Obudził nas krzyk mamy, jak wy wyglądacie, czemu jesteście takie umazane? Co się stało?! Ślady naszego przestępstwa widniały na naszych buziach. Robiłyśmy niewinne minki, ale mama nie dała się zwieść. Zaczęła rozwijać szczątki gazet ze sreberek. Byłyśmy coraz bardziej przerażone. I słusznie, wściekłość mamy rosła. Aż złapała choinkę i wyrzuciła ją przez okno.
Nie pamiętam, co było dalej, czy wróciła na swoje miejsce, czy święta skończyły się w tamtej chwili. Mama tak bardzo się starała. Tata zmarł dwa lata wcześniej na cukrzycę, dwudziestoczteroletnia mama została wdową. Tak bardzo trudno było jej związać koniec z końcem, a my dwie małe, głupie dziewczynki nie umiałyśmy tego docenić. Dawno już mama nie żyje, ja też zbliżam się do końca, a jednak smak tamtych czekoladek pamiętam. Ciągle pamiętam.

21.12.2011r.


           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz