środa, 1 kwietnia 2015

EGZAMIN SZÓSTOKLASISTY

egzamin szóstoklasisty


EGZAMIN SZÓSTOKLASISTY

            Myślałam, że serce mi pęknie, że się rozpołowi. Powiedziałam, tak jak to jest w zwyczaju: za dziesięć minut kończymy. Wtedy ta mała dziewczynka w pierwszej ławce się rozpłakała. Podeszłam do niej, zaczęłam głaskać, co się dzieje koteczku, a ona przez te łzy, nie zdążyłam napisać opowiadania, a ja piszę takie ładne opowiadania, ale teraz już nie zdążę.
            I po raz kolejny, siedząc w tej cholernej komisji, zastanawiałam się, po co robimy to dzieciom. Czemu to do cholery służy? Te matury na każdym stopniu. Pieprzone testy ograniczające myślenie, świetne dla cwaniaków i nieuków. W ciągu godziny mają dzieciaki odpowiedzieć na tyle pytań, przeskakiwać z dziedziny w dziedzinę, wymyślać oryginalne opowiadania. Świetny temat, nie powiem :Co dwie głowy, to nie jedna. Ale powiedzcie, czy po odpowiedzeniu na kilkadziesiąt pytań i zrobieniu zadań matematycznych dziecko jest w stanie wymyślić i napisać coś oryginalnego? Szczególnie jak to jest delikatna, nadwrażliwa intelektualistka? Czy to są kurde, zawody sportowe?
            Mam wrażenie, że nikomu   w naszej oświacie nie chodzi już o uczniów.             O wychowanie  przyszłych, zdrowych, obywateli. Matki opowiadały, że dzieci nie spały po nocach, płakały. Właśnie te najbardziej pracowite, ambitne. Teraz papiery, dokument, procedury są ważne. Kreda, tablica i czuły, mądry uważny nauczyciel poszedł w odstawkę. On się nie liczy. Nie liczy się też dzieciak ze swoimi zainteresowaniami, ambicjami, fascynacjami. Ma robić to, co jakiś przemądrzały pan czy pani wydumają sobie w ministerstwie.
            Siedzę w komisji egzaminacyjnej i myślę, co ja tu robię, dlaczego muszę brać w tym udział. Coraz bardziej nie lubię swojego zawodu, nie lubię być nauczycielką. Bo za bardzo lubię  dzieci.

2.04.2014r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz