egzamin szóstoklasisty |
EGZAMIN
SZÓSTOKLASISTY
Myślałam, że serce mi pęknie, że się
rozpołowi. Powiedziałam, tak jak to jest w zwyczaju: za dziesięć minut
kończymy. Wtedy ta mała dziewczynka w pierwszej ławce się rozpłakała. Podeszłam
do niej, zaczęłam głaskać, co się dzieje koteczku, a ona przez te łzy, nie
zdążyłam napisać opowiadania, a ja piszę takie ładne opowiadania, ale teraz już
nie zdążę.
I po raz kolejny, siedząc w tej
cholernej komisji, zastanawiałam się, po co robimy to dzieciom. Czemu to do
cholery służy? Te matury na każdym stopniu. Pieprzone testy ograniczające
myślenie, świetne dla cwaniaków i nieuków. W ciągu godziny mają dzieciaki
odpowiedzieć na tyle pytań, przeskakiwać z dziedziny w dziedzinę, wymyślać
oryginalne opowiadania. Świetny temat, nie powiem :Co dwie głowy, to nie jedna.
Ale powiedzcie, czy po odpowiedzeniu na kilkadziesiąt pytań i zrobieniu zadań
matematycznych dziecko jest w stanie wymyślić i napisać coś oryginalnego?
Szczególnie jak to jest delikatna, nadwrażliwa intelektualistka? Czy to są
kurde, zawody sportowe?
Mam wrażenie, że nikomu w naszej oświacie nie chodzi już o uczniów. O wychowanie przyszłych, zdrowych, obywateli. Matki opowiadały,
że dzieci nie spały po nocach, płakały. Właśnie te najbardziej pracowite,
ambitne. Teraz papiery, dokument, procedury są ważne. Kreda, tablica i czuły,
mądry uważny nauczyciel poszedł w odstawkę. On się nie liczy. Nie liczy się też
dzieciak ze swoimi zainteresowaniami, ambicjami, fascynacjami. Ma robić to, co
jakiś przemądrzały pan czy pani wydumają sobie w
ministerstwie.
Siedzę
w komisji egzaminacyjnej i myślę, co ja tu robię, dlaczego muszę brać w tym
udział. Coraz bardziej nie lubię swojego zawodu, nie lubię być nauczycielką. Bo
za bardzo lubię dzieci.
2.04.2014r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz