... |
PODWÓJNA SIŁA
Pani
Iwona wyszła roześmiana z próby. Świat potrafi być piękny! Emilia dogoniła ją i
chwyciła pod rękę. Reżyserka jest fantastyczna, wymyśliła, że obie będą grały
tę samą postać. Dwie wyraźne cechy osobowości jednej wyrazistej postaci. Czasem
wykonywały gest identyczny jak w lustrze, czasem na przekór. Niesamowita
zabawa. A wszystko ma być o domu, takim idealnym, prawdziwym rodzinnym. Tylko
że to gra pozorów, bo pod elegancką powłoką kryją się demony. Jeszcze teraz szły po ulicy i żartowały naśladując
swoje ruchy.
Nagle
Emilia przystanęła, popatrzyła w oczy Iwonie i powiedziała z powagą:
−
Wczoraj mój Jerzy się upił, ubliżył mi, a ja wezwałam policję i poprosiłam o
założenie niebieskiej karty.
Iwona
patrzyła na nią oniemiała. Takie wspaniałe małżeństwo. Pan Jerzy zawsze
elegancki, uprzejmy. I oni uważani za najdoskonalszy związek we wsi.
−
Jak to niebieską kartę? Ty? Wy? Niebieską? Może to przypadek, każdemu może się
zdarzyć. W najlepszej rodzinie.
−
To nie tak, kochana. − Emilia ruszyła przed siebie pewnym krokiem.− Te pijane
wyskoki zdarzyły się już mojemu ukochanemu Jureczkowi któryś raz. Cudownym był mężem i dobrym człowiekiem.
Nie wiem, co mu się stało. Może andropauza, może poczucie tego, że nie do końca
się wyraził, że zabrakło mu energii na spełnienie wszystkich marzeń. Nie wiem,
ja na pewno nie jestem niczemu winna. Zawsze go wspierałam we wszystkim. Tak
jak i on mnie. Teraz przyszedł kryzys i chlanie. Ale to nie znaczy, że ja mam
być tego ofiarą. To moje mądre córki uświadomiły mi, że nie wolno ulegać.
Karolinka pierwsza wezwała policję. Potem ja już się nauczyłam. Teraz mam
niebieską kartę.
−
Nie boisz się?! − krzyknęła zaskoczona Iwona − Nie boisz się, że się będzie
mścił, że cię pobije za to wszystko?
−
Coś ty, dziewczyno, to on się teraz boi. Skurczył się, przestraszył. Rano mnie
przeprosił. Poczuł moją siłę. Moją siłę. Cudownie to powiedzieć sobie: moja
siła. Kiedy razem gramy naszą bohaterkę biorę także od ciebie siłę, wiesz?
Korzystam z tej naszej podwójności. – Patrzyła teraz na Iwonę uważnie, jakby
chciała jej przekazać jeszcze jakąś myśl, której nie mogła wypowiedzieć.
Bo
Iwona nie zdawała sobie sprawy, że jej tak skrupulatnie chowana tajemnica o
alkoholizmie i wulgarnej agresywności męża znana jest całej wsi. Teraz szła zamyślona
do domu, tak mocno zadumana, że nie czuła zwykłego w takich razach lęku, kiedy
wracała późnym wieczorem.
Z
trudem otworzyła drzwi. On leżał rozwalony w przedpokoju na podłodze.
−
Gdzie się, kurwa, szlajasz, dziwko jedna. Kolacja nie zrobiona. Głodny jestem.
Kopnęła
go z całej siły w plecy:
−
Spadaj stąd bydlaku, bo zaraz wezwę policję i założymy niebieską kartę. W końcu
znajdziesz się w więzieniu, tam, gdzie twoje miejsce!
Krzyknęła.
Krzyknęła jak nigdy w życiu. Poczuła radość. Poczuła siłę. Podwójną. On
popatrzył przerażony. Coś chciał jeszcze powiedzieć. Zaśmiała się ironicznie.
Skurczył się. Poszła do kuchni zrobić sobie kolację. Tylko sobie.
24.05.2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz