... |
FELIETON NA JEDNĄ STRONĘ O PANNACH
Coś o pannach. Jak
teraz pisać o pannach, żeby było prawdziwie? Stare panny, panieneczki, młode
panny takie ślubne, choć często już niepanny, bo młode któryś raz. A na dodatek
nagminnie panny z dziećmi i ich tatusiami albo z zupełnie innymi panami czy
zupełnie bez panów. Pomieszało się wszystko.
Ja nie jestem panną
już czterdzieści lat. Popatrz, mówię, piętnastoletniemu poecie, w jakim to ja
związku żyję z poetą już starym. Szczęśliwym związku. Chciałbyś tak? Popatrzył
na mnie z wyrozumiałością: Uważam, że małżeństwo to przeżytek.
No więc nie panny
tylko singielki. Jak moja przyjaciółka, która na drugi dzień po rozwodzie
radośnie nam oznajmiła: Gratulujcie mi, znów jestem singielką!
Grzebię w moich
tekstach, których napisałam setki i szukam takich z panną. Mnóstwo ich o
kobietach, w zasadzie większość. Ale panieństwa tam nie ma jako tematu. Są
złamane i rozświetlone serca, jest starość i młodość świeża, problemy zawodowe
i seksualne, ale zagadnienie bycia panną? No więc pytam przyjaciółek: mężatek,
panien, rozwódek. A one nie chcą się identyfikować. To niezależne, wolne
kobiety. A co powiedzieć o moich synowych? Tylko jedna z nich jest mężatką. Ta
od starszego syna, matka moich wnucząt. A te od młodszego? Często wieloletnie,
pokochane, wciągnięte w rodzinne sprawy, zaprzyjaźnione. A potem się
wyprowadzają od syna, odchodzą. Ale nie tak zupełnie. Wpadają czasem, piszą na
facebooku. Nie tracimy kontaktu. Czasem przychodzą we troje. On, ta poprzednia
i aktualna. Panny? No nie wiem.
Inna moja
przyjaciółka pisze, że pojęcie zanika. Te kategorie już nieaktualne. Pyta ją
kiedyś znajoma: Ty taka bez faceta. Kim jesteś, panną rozwódką? Panną z
dzieckiem odpowiada. Ironicznie, bo w tym ironia. Pojęcie panny z dzieckiem
zupełnie zanikło, zastąpiła je samotna
matka, co nie określa jej stanu cywilnego.
A ty, pytam męża, co
myślisz o pannach, kto to jest panna? Ty mnie tu nie wyciągaj na odpowiedzi, on zaraz. Dziewica, dodaje na
odczepnego. Aj, to jeszcze ta sprawa!
Zapomniałam zupełnie, że coś takiego istnieje. Pędzę więc do telefonu,
żeby zadzwonić do mojej synowej (tej mężatki), która jest seksuolożką. Czy
istnieje to pojęcie, czy jest ważne jeszcze dla ludzi. Tak, u bardzo
religijnych. Ale do jej gabinetu terapeutycznego przychodzą ludzie z
problemami. Więc najczęściej katolickie małżeństwa z tą czystością do ślubu z
niemożliwością rozpoczęcia współżycia. Jeśli jeszcze bardzo młodzi, to nie jest
takie trudne, ale tak po dwudziestce piątce, to już nie przelewki. Często
pojawia się pochwica (vaginisme), która najczęściej jest związana z lękami,
obsesjami, wcześniejszymi traumami. Wcale niełatwa do wyleczenia,
wymagająca długotrwałej terapii.
Zdarzają się też białe małżeństwa, ale pod powierzchnią „ideału” czają się
naprawdę głębokie problemy emocjonalne i psychiczne. Uff, dużo jeszcze tego
było, ale już nie przytoczę, bo strona się kończy. W każdym razie potwierdziła
moje mniemanie, że umieszczanie poczucia wartości w dziewictwie jest mało
praktyczne.
Gdy spytałam w
kolejnym gronie starszych już pań, co to panna, dwie z nich natychmiast
odpowiedziały, że to bardzo dobry znak zodiaku. No tak, pierwsza z końca
sierpnia, druga z września. Z wiankiem sobie też skojarzyły z kwiatów łąkowych.
Jedna zadumała się i powiedziała nagle: Kiedy byłam panną, bardzo rozpaczałam,
że nie mam poglądów, wszyscy mieli, a ja nie.
A na koniec opowiem
wam bardzo stary dowcip. Opowiedziałam
go mężowi, zupełnie się nie śmiał, mam nadzieję, że wy docenicie.
Dziadek z babcią
jedzą grochóweczkę. Jeden groszek, dla ciebie, drugi groszek dla mnie, jeden dla
ciebie, drugi dla mnie. Nagle dziadek wstaje, rzuca miską o podłogę i trzęsąc
się wrzeszczy: Szlag mnie trafia, jak pomyślę, że cię napoczętą brałem.
9.02.2017r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz