piątek, 7 kwietnia 2017

FELIETON O PANNACH NA JEDNĄ STRONĘ

...


FELIETON NA JEDNĄ STRONĘ O PANNACH

Coś o pannach. Jak teraz pisać o pannach, żeby było prawdziwie? Stare panny, panieneczki, młode panny takie ślubne, choć często już niepanny, bo młode któryś raz. A na dodatek nagminnie panny z dziećmi i ich tatusiami albo z zupełnie innymi panami czy zupełnie bez panów. Pomieszało się wszystko.
Ja nie jestem panną już czterdzieści lat. Popatrz, mówię, piętnastoletniemu poecie, w jakim to ja związku żyję z poetą już starym. Szczęśliwym związku. Chciałbyś tak? Popatrzył na mnie z wyrozumiałością: Uważam, że małżeństwo to przeżytek.
No więc nie panny tylko singielki. Jak moja przyjaciółka, która na drugi dzień po rozwodzie radośnie nam oznajmiła: Gratulujcie mi, znów jestem singielką!
Grzebię w moich tekstach, których napisałam setki i szukam takich z panną. Mnóstwo ich o kobietach, w zasadzie większość. Ale panieństwa tam nie ma jako tematu. Są złamane i rozświetlone serca, jest starość i młodość świeża, problemy zawodowe i seksualne, ale zagadnienie bycia panną? No więc pytam przyjaciółek: mężatek, panien, rozwódek. A one nie chcą się identyfikować. To niezależne, wolne kobiety. A co powiedzieć o moich synowych? Tylko jedna z nich jest mężatką. Ta od starszego syna, matka moich wnucząt. A te od młodszego? Często wieloletnie, pokochane, wciągnięte w rodzinne sprawy, zaprzyjaźnione. A potem się wyprowadzają od syna, odchodzą. Ale nie tak zupełnie. Wpadają czasem, piszą na facebooku. Nie tracimy kontaktu. Czasem przychodzą we troje. On, ta poprzednia i aktualna. Panny? No nie wiem.
Inna moja przyjaciółka pisze, że pojęcie zanika. Te kategorie już nieaktualne. Pyta ją kiedyś znajoma: Ty taka bez faceta. Kim jesteś, panną rozwódką? Panną z dzieckiem odpowiada. Ironicznie, bo w tym ironia. Pojęcie panny z dzieckiem zupełnie zanikło, zastąpiła je samotna matka, co nie określa jej stanu cywilnego.
A ty, pytam męża, co myślisz o pannach, kto to jest panna? Ty mnie tu nie wyciągaj na  odpowiedzi, on zaraz. Dziewica, dodaje na odczepnego. Aj, to jeszcze ta sprawa!   Zapomniałam zupełnie, że coś takiego istnieje. Pędzę więc do telefonu, żeby zadzwonić do mojej synowej (tej mężatki), która jest seksuolożką. Czy istnieje to pojęcie, czy jest ważne jeszcze dla ludzi. Tak, u bardzo religijnych. Ale do jej gabinetu terapeutycznego przychodzą ludzie z problemami. Więc najczęściej katolickie małżeństwa z tą czystością do ślubu z niemożliwością rozpoczęcia współżycia. Jeśli jeszcze bardzo młodzi, to nie jest takie trudne, ale tak po dwudziestce piątce, to już nie przelewki. Często pojawia się pochwica (vaginisme), która najczęściej jest związana z lękami, obsesjami, wcześniejszymi traumami. Wcale niełatwa do wyleczenia, wymagająca  długotrwałej terapii. Zdarzają się też białe małżeństwa, ale pod powierzchnią „ideału” czają się naprawdę głębokie problemy emocjonalne i psychiczne. Uff, dużo jeszcze tego było, ale już nie przytoczę, bo strona się kończy. W każdym razie potwierdziła moje mniemanie, że umieszczanie poczucia wartości w dziewictwie jest mało praktyczne.
Gdy spytałam w kolejnym gronie starszych już pań, co to panna, dwie z nich natychmiast odpowiedziały, że to bardzo dobry znak zodiaku. No tak, pierwsza z końca sierpnia, druga z września. Z wiankiem sobie też skojarzyły z kwiatów łąkowych. Jedna zadumała się i powiedziała nagle: Kiedy byłam panną, bardzo rozpaczałam, że nie mam poglądów, wszyscy mieli, a ja nie.
A na koniec opowiem wam bardzo stary dowcip.  Opowiedziałam go mężowi, zupełnie się nie śmiał, mam nadzieję, że wy docenicie.
Dziadek z babcią jedzą grochóweczkę. Jeden groszek, dla ciebie, drugi groszek dla mnie, jeden dla ciebie, drugi dla mnie. Nagle dziadek wstaje, rzuca miską o podłogę i trzęsąc się wrzeszczy: Szlag mnie trafia, jak pomyślę, że cię napoczętą brałem.

9.02.2017r.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz