środa, 19 czerwca 2013

KACZAKI

fot. Ewa Świetlik- Amarowicz


KACZAKI

Zabawek nie pamiętam, ale za to pamiętam, jak utłukliśmy z braćmi kaczaki pływające po stawie. Jajecznica się z nich zrobiła. Takie malusieńkie kaczuszki były.
Za to króliki hodowaliśmy. A kiedy królica urodziła, podkradł się jakiś wsiowy kocur i pożarł nam te króliczki. No, tego zdzierżyć nie mogliśmy. Dla takich hodowców jak my to była prawdziwa potwarz. Złapaliśmy kocura, założyliśmy mu pętlę ze sznurka na szyję i ukamienowaliśmy. We trzech z całą pasją i wściekłością nieszczęsnych ojców. Potem zakopaliśmy go w sadzie. Ale kiedy padał deszcz zobaczyliśmy, że ziemia rozmyła grób królikożercy i on wylazł stamtąd taki zabity, a jednak  żywy. Usiadł na murku, zobaczył nas i jak szmyrgnął. Nigdy już więcej go nie widzieliśmy.
A teraz będzie przeskok czasowy o ponad sześćdziesiąt lat. W mojej chałupie miałem kotkę Ślicznotkę i kocurka Tuptusia. Kocurek się nie spisywał jako kochanek, więc Ślicznotka  gardziła nim i lekceważyła. W końcu przyprawiła mu rogi z rysiem. Ale kiedyś zobaczyłem, że wyjadła z gniazdka malusieńkie pisklaczki. O ty wiedźmo, powiedziałem, będziesz ty kiedyś miała dzieci, to już ja cię urządzę. Przez dłuższy czas jej nie było, zacząłem się nawet martwić. Wreszcie znalazłem ją na strychu pod kołdrą z czterema malutkimi rysiami, czy żbikami, w paski i bez ogonków. Już chciałem przejść do zemsty, gdy ona popatrzyła na mnie tak błagalnie z takim uczuciem, że zupełnie mnie rozmiękczyła. Hodowałem dalej te żbiki...
A w tej mojej wsi zabawek nie było. Biegałem po lasach, pływałem w jeziorze, łowiłem ryby. Ciągle w przyrodzie, od malucha. Kiedyś sąsiadka spytała matki, a nie boi się pani puszczać tego chłopaka tak samopas? Matka odpowiedziała:” Zła siekiera nie utonie”. No  i patrz, przekroczyłem osiemdziesiątkę i jeszcze mam zamiar co najmniej drugie tyle. Taka ze mnie zła siekiera. 
Kilka lat temu odwiedziłem swoją rodzinną wieś , znalazłem rodzinę, której kiedyś utłukłem kaczaki, zrekompensować chciałem. Ale tylko się śmiali.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz