czwartek, 14 listopada 2013

ŻABKI

fot. Marta Pietraszun


ŻABKI

- Ma- mo, ma- mo czy  mogę iść na dwór, czy mogę iść na dwór?! Zbyś stukał rytmicznie klockiem w stół.
            Boże, daj mi kolejną dawkę cierpliwości, pomodliła się pospiesznie.
            -Chodź tu do mnie. Czapeczka, kurtka. Ta czapeczka. Jeśli chcesz wyjść, to w tej, jest zimno. I popatrz mi w oczy, bawisz się tylko zabawkami. Inne przedmioty niech sobie leżą. Proszę cię, nic nie ruszaj. Nie wychodzisz poza ogrodzenie. Dobrze? No właśnie. Daj buziaka! Pa!
            Szybko przygotuje obiad, póki mały na dworze. Co rano to samo. Kompletna demolka. Tylko w powszedni dzień może go zawieźć do przedszkola i mieć trochę chwil dla siebie. Chociaż i tak je marnuje na myślenie o tym, jak bardzo jest zmęczona, że nie ma energii do niczego. I tak przechodzi z kąta w kąt drżąc z lęku, czy dzisiaj uda się przeżyć dzień bezkolizyjnie. Na szczęście nauczycielka Zbysia to kobieta pełna temperamentu, szybka, energiczna. Dla niej jego zachowania nie są tylko niegrzecznością. Przynajmniej to, bo te wszystkie komentarze, nawet od najbliższych. On ma szczęście, że nie jest moim synem. Natychmiast bym go wyleczył z tego ADHD. Kilka dobrych klapsów i po wszystkim.
            Klapsów, Boże. Nie raz próbowała. Chociaż potem sama siebie nienawidziła. Ale on był tak przerażony. Nie wiedział, o co chodzi. Przecież nie chciał być niegrzeczny. Potem było zawsze jeszcze gorzej. Jak wtedy z tymi żabkami. Powiedziała, żeby nie bawił się żabkami, że to żywe istoty. Lepsze są kamyczki do tego, żeby nimi rzucać. Obiecał, słuchał. Ale w kilka dni później, znów przyniósł mi całą garść. Zbysiu, przecież obiecałeś. Wypuścił z rąk. Starał się zadeptać, żeby nie było widać. Ledwo je uratowała. Wstydził się, nie chciał nikomu sprawić kłopotu. Tylko po prostu wszystko go interesuje i od razu musi sprawdzić.
Co to za hałas? Usłyszała głuche dudnienie. Wyszła pospiesznie z domu. Zobaczyła połamany  doszczętnie fotel dziadka i małego, który z wielkim zaangażowaniem walił jakąś rurą w drewnianą balustradę ganku. Widać, że wypróbowywał narzędzie na kilku już przedmiotach.
- Zbyszek, co ty robisz?! – krzyknęła. Chłopczyk powoli wychodził z upojenia. Na jego ślicznej twarzyczce pojawiało się zdziwienie, a potem przerażenie.
- Mamusiu, ja nic nie zrobiłem, nie bij mnie, ja nic nie zrobiłem.
Obejmowała go płacząc. Jak przetworzyć twoją energię na coś  dobrego, jak to zrobić, synku, ty moja mała żabko.

12.10.213r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz