|
... |
A W BUTANIE
Do
ogrodu jeździmy taksówką. Jeszcze niedawno maszerowaliśmy dziarsko przez
osiedle na naszą działkę, ale w ostatnich latach trasa zaczęła się tak
wydłużać, że gdy dochodziłam, padałam z wycieńczenia i nie miałam już siły na
jakiekolwiek czynności. Tymi czynnościami w moim ogrodzie nie jest uprawa
warzyw, czy kwiecia, ale pisanie, czytanie, rozmawianie z gośćmi i zachwycanie
się zielenią oraz przelatującymi ptakami. Czasem trochę popielę, ale tylko
trochę. Nie mam natury ogrodniczki, chociaż zachwycać się pięknymi grządkami na
przykład u Eli czy Danusi bardzo lubię.
A
więc taksówka, mąż też w taksówce, mimo że piechur z niego niezły, tylko jak ja
jadę, to co sobie będzie zdzierał podeszwy. Weszliśmy, zamówiliśmy trasę, jedziemy:
−
Popatrz, Kaziku – mówię – w tym miejscu rosły gąszcza dzikich róż,
przepięknych, wonnych. Uwielbiałam je, podkradałam spadające płatki do moich
poduszek. A teraz co, łyse placki z żałosnymi kępkami jakichś chwastów. Wyrwano
je z korzeniami na początku wiosny, już październik, nic się nie wydarzyło
przez ten czas. Tylko lato bez tych cudownych kwiatów było. Kto wydaje te
decyzje? Czemu nie ma konsultacji społecznych?
−
A ja dzisiaj oglądałem reportaż Wojciechowskiej o Butanie − odezwał się
taksówkarz, gdy stanęliśmy na światłach na zupełnie pustej ulicy (w niedzielne
południe ruch tu jest minimalny). To jest najszczęśliwszy kraj na świecie, albo
jeden z najszczęśliwszych i tam jeden facet powiedział, że wprowadzili jedno
światło na ulicy, jedno w całym państwie! A potem stwierdzili, że powoduje to
niebezpieczeństwo i zlikwidowali. A u nas tych świateł od groma wszędzie i
korki, korki, korki! Dlaczego ci, co rządzą w Olsztynie, nie obejrzą takiego
filmu o Butanie, gdzie się dba o człowieka?
–
I
wie pan, co jeszcze – dodałam uniesiona tematem – każdy z naszych radnych
powinien obowiązkowo przeczytać „Gniew” Miłoszewskiego. To zupełnie fajny
kryminał, w którym bardzo cenne uwagi o naszym Olsztynie. Szczególnie te,
dotyczące komunikacji, tych absurdalnych świateł zapalanych nie w tym momencie,
kiedy trzeba, nieskończenie długich dla samochodów i zadziwiająco krótkich dla
pieszych. Książka tak popularna, a nikt chyba z naszych władz nie czytał.
–
A w tym Butanie – dodał tęsknie – to o ludzi się dba. Dziewczynki i chłopców do
szkół wysyła na koszt państwa, chociaż to monarchia, trochę socjalistyczna–
zachichotał. – Ale jak tam nie ma takich, co tylko w swoje kieszenie pchają…
–
No właśnie – dorzuciłam – widać wyraźnie, że mają oprócz własnych wspólne cele.
A jak o przyrodę dbają!
–
A pamięta pani, co powiedział tamten facet– że ich kraj niebogaty, ale nie będą
zapraszać tu turystów, chociaż wzbogaciliby się natychmiast, taką mają piękną
przyrodę i zwyczaje, ale nie chcą, żeby im ktokolwiek niszczył swoim bogactwem
ich dobre szczęście.
–
Bo oni mają swoje wartości, a jest nimi wspólne dobro, o które umieją dbać.
Mąż
nic nie dodał, nie oglądał filmu Martyny Wojciechowskiej o Butanie, uiścił
opłatę i poszliśmy do naszego jesiennego ogrodu.
4 października 2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz