rys. Monika Stępień |
CZY JESZCZE NIE
Powiedziała mu, a
raczej wywrzeszczała, prosto w twarz, że zbladł i zaczął się trząść, bo ci
gardło przegryzę, jak natychmiast nie przeniesiesz ty chuju, tych nieszczęsnych
kobiet do osobnej sali. Gdzie ty masz rozum, darła się na cały korytarz, w
dupie, chuju jeden?!
Bo jakże, no powiedzcie sami, żeby kobiety po
poronieniach, przedwczesnych porodach martwych dzieci umieszczać w jednej sali
ze szczęśliwymi mamusiami tłustych, zdrowych bobasków z apgarem dziesięć? No i
znalazła się sala dla tych dwóch zapłakanych i udręczonych, w tym jedna jej
siostra i druga przypadkowa, co była jej tak wdzięczna, że do dziś się
spotykają. Facet się przeraził i miał rację, bo myślała, że ją rozniesie, taka
była rozwścieczona. Zresztą nie tylko dlatego, że straciła dwóch siostrzeńców,
miały być bliźniaki, wszystko ją wpieprzało.
Poprzedniego dnia
pobiegła do apteki (w szpitalu położniczym przecież nie ma takich rzeczy,
kurwa!) po maść nawilżającą, wysuszona pochwa, a na dzisiaj planowano
wywoływanie porodu. Maść na dziś rano ma być zrobiona i kosztuje czterdzieści
złotych, a jak już jest dziś, to nagle pan magister, kierownik apteki winszuje
sobie sto sześćdziesiąt. Ty dziadu, mówi ona, wyciągając żądaną kwotę, zwróci
ci się ta energia, przyleci do ciebie. No i oczywiście w rok później aptekę
musiał zamknąć. Tylko że wtedy jeszcze nie wie tego i nie rozluźnia się w
poczuci podłej satysfakcji, że mu wróciło. Teraz mówi, siostra, ty płacz, a ja
z tobą, w tej izolatce dla niedoszłych matek, w tym kurewskim szpitalu, gdzie
nikogo się nie szanuje.
Lata minęły i jest na
świecie ukochana siostrzenica, córka chrzestna, którą się trzyma krótko, ale z
miłością tak wielką, że trudno wytrzymać z tęsknoty, jak się wróci do miasta,
żeby dalej pracować naukowo i uczyć studentów literatury, a przy okazji
przekazywać trochę wartości humanistycznych, bo im się mieszają z kościelnymi.
I teraz też poznaje dziewczynę, koleżankę doktorantkę od gramatyki opisowej,
która chodzi i popłakuje, bo swoją ciążę w piątym miesiącu straciła i ta żałoba
ją dobija i podłość położnej, i lekarza, którzy lekceważyli na każdym kroku jej
ból. Dobrze, że jeszcze te ustawy, co je starzy onaniści powymyślali, żeby
wzmocnić swoją władzę, nie zdążyły przed jej poronieniem wejść w życie.
Dziewczyno kochana, zawiozę cię do siostry mojej, pogadacie sobie,
pochlipiecie, pocieszy cię, że córkę jeszcze można mieć, bo ja tylko
teoretyczka na razie. Mój chłopak ciągle nie rozumie, że trzeba mnie kochać
mocno i stale, i pytać, co robię, co mnie martwi i cieszy, a nie tylko cicho
siedzieć i zapomnieć mnie przytulić. To czy taki ojciec może być bez
inicjatywy, chociaż serce ma przezłote i sama nie wiem, czy się zdecyduję, czy
jeszcze nie.
12.11.2016r.