niedziela, 20 listopada 2016

MRÓZ W BASENIE

rys.Monika Stępień
MRÓZ W BASENIE

Taki drut na przykład. Kolczasty, zardzewiały drut. Jak się na niego patrzy, to się robi coś okropnego w środku. Nie da się tego opowiedzieć, co to jest, bo nie ma na to słów. To się dzieje. Albo łyżka wazowa. Jak się myje w ciepłej wodzie z płynem do naczyń, jest śliska, obła, wypukła i ta wypukłość znów coś robi. Dotykasz dłońmi, wypełniasz je łyżką, a w środku masz… No właśnie, nie da się tego opisać.
To tak jest ze zmysłami. Nie można wybrać najważniejszego. Wszystkie ważne. Wzrok, bo drzewa, książki, niebo, zwierzę, ukochany. Słuch, bo szum, świergot, muzyka, ważne słowa. Węch: deszcz, zupa, kwiat, sierść mokrego psa i piżama miłego. Smak: jesz sorbet malinowy i zupę pomidorową, długopis, jak piszesz albo jeszcze lepiej ołówek, ten to dopiero smakuje. A jego usta! Dotyk. Małe dziecko i skóra staruszki, kora drzewa, jego włosy, kamienie. I jak tu wyodrębnić najważniejszy? Wszystkie najważniejsze.
Ale wspomnienie najwcześniejsze to pojawia się jej z dotykiem. Ma trzy albo cztery lata. Pięciu jeszcze nie. Mieszkają wtedy w pięknym parkolesie w poniemieckich, pokoszarowych budynkach. Z jednej strony budynki Domu Dziecka, a z drugiej strony domów z mieszkaniami dla rodzin nauczycieli i wychowawców basen. Latem jest w nim woda, a zimą mróz. Dzieciaki pobiegły pobiegać w basenie. Najpierw trzeba zejść po wysokich schodkach trzymając się mocno w ślizgających się rękawiczkach z jednym palcem tych kabłąkowatych poręczy, co zawsze są przy takich schodkach. Potem się biega i krzyczy, a jeszcze potem już jest zimno i się strasznie chce wracać do domu. Wtedy  trzeba z powrotem wejść na górę. Tylko że rękawiczki zamarzły i chociaż robione z trzech nici, chyba przez ciotkę, mama nie miała czasu, to to te rękawiczki już nie chronią przed zimnem, bo same są z mrozu i pamięta się całe życie, jak bardzo bolały malutkie skostniałe z zimna dłonie. Jak nie można było się wciągnąć na tych poręczach i łzy zamarzały na trzy, albo czteroletnich policzkach. Dotyk nie był dobry tutaj. Bolał.
Potem w domu raban. Malutkie rączki najpierw do miski z zimną wodą, to pamięta, że tak mama zrobiła. Najpierw zimna. I jak trochę odtajały, to cieplejsza. Niedobry, bolesny dotyk. Takie wspomnienie.

29.07.2015r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz