niedziela, 11 czerwca 2017

Teatralny audyt

...


TEATRALNY AUDYT


Nie mogłam się już doczekać spektaklu mojego ukochanego Teatru Prawie Dorosłego. No i miałam rację.
Och, naturo ludzka, niezmienna.  Niemal dwieście lat temu napisana sztuka przez genialnego Gogola przebrana we współczesny kostium, staje się tak boleśnie aktualna.
Na scenie pojawia się przewodniczka chóru, narratorka. Wytłumaczy nam służbowym tonem, że jesteśmy w biurze korporacji, gdzie obowiązuje dyscyplina pracy. Ostrzeże także, że niedługo pojawi się audytor, więc trzeba mieć się na baczności.
Wciąga nas natychmiast szybka akcja, rosnące napięcie, oczekiwanie. Bohaterowie dramatu, pracownicy korporacji pokazują  swoje cechy w krótkich, urywanych kadrach. Każdy z nich ma swój problem, swoją tajemnicę.
Fantastycznie dobrane do aparycji i osobowości aktorów role. Scenariusz napisany przecież na nowo, wykorzystuje ich atuty i cechy. Każdy z nich ma tu pole do popisu, każdy może się wykazać.
Piękne postacie kobiece.
Mocna, dynamiczna, prowokująca szefowa korporacji. Odważna rola, wzbudziła prawdziwy aplauz. Była świetna, w swojej rozwiązłości, obłudzie i okrucieństwie w stosunku do delikatnej córki, która w tym świecie pozorów była  jedyną naturalną i wzruszająco bezbronną istotą. Neurotyczna i jednocześnie urocza, roztargniona, ale też bezwzględnie złośliwa w stosunku do współpracowników urzędniczka-donosicielka grana przez Dominikę Radaszewską cieszyła oczy i bawiła.
Wspaniałe role męskie. Kierownik działu ze swoją postawą korporacyjnego służbisty. Pijaczyna łasy na blondynki i brunetki. Łamagowaty urzędnik, który pomylił przypadkowego człowieka z oczekiwanym audytorem. Kapitalny w swoim monologu, w którym odsłania ukrytą przed światem tożsamość transwestyty. Świetna scena, zrobiona  satyrycznie, zaskakująco, ale  przecież z taktem. Zakończy spektakl niespodziewanym zejściem ze sceny z tęsknotą za szczęściem.
Kapitalny też okazał się pomysł z postacią audytora. Otóż tym audytorem staliśmy się my, widzowie, do których  z łapówkowymi kopertami, donosami i zwierzeniami zwracali się pracownicy korporacji.
Najbardziej zdystansowaną obserwatorką rzeczywistości staje się świetnie zagrana sprzątaczka. Ona wie najwięcej, nie będzie też przynosić łapówki, powie co nieco, jak sugerowała szefowa, ale swoje zdanie ma.
Pojawił się też niezaplanowany aktor, który wybiegł z publiczności i wdarł się na scenę urozmaicając i jednocześnie metaforyzując relacje osób dramatu. To mały psiak, który reagował, niezwykle adekwatnie obszczekując aktorów, gdy unosili głosy w swoich monologach, rozczulając na końcu przy monologu Ewy Giedych, grającej córkę szefowej.
Urzekła mnie ta inscenizacja. Wspaniały, wyrazisty spektakl, doskonale dobrane role, świetny scenariusz i reżyseria Agnieszki Reimus- Knezevic. Wielkie moje gratulacje i aplauz na stojąco.

Spektakl odbył się w ramach festiwalu teatrów amatorskich Pod Brzozą.
Fantastyczna, radosna atmosfera festiwalu i w tym roku przyciągnęła sporo publiczności. Było mnóstwo atrakcji. W oddali widziałam komików na szczudłach, latające banie i bańki mydlane, mnóstwo prześlicznych dzieci, (jakie piękne się teraz dzieci rodzą!). Jak zwykle wyśmienite smakołyki sprzedawane przez panie w błyszczących, czerwonych krawatach.

Nie udało mi się niestety obejrzeć wszystkich przedstawień. Załapałam się na „Pijaństwo” wg. Bohomolca.  Tak sugestywnie wystawione przez teatr Pallicho z Dobrego Miasta. Patrzyłam, jak śmiech zamierał widzom na ustach, gdy tytułowe pijaństwo przybierało coraz realistyczniejsze formy tak dobrze znane nam z codzienności. Aktualność tego tekstu mimo śmiechu i satyrycznej formy niestety zasmuca.
Rozśpiewał i roztańczył publikę dwuosobowy zespół z Kalabrii, który porwał nas swoim radosnym śpiewem i muzyką.
Tyle zobaczyłam, z tego się ucieszyłam, no i pozazdrościłam tym, którzy mogli zobaczyć więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz