... |
TEATRALNY
AUDYT
Nie mogłam się już doczekać spektaklu
mojego ukochanego Teatru Prawie Dorosłego. No i miałam rację.
Och, naturo ludzka, niezmienna. Niemal dwieście lat temu napisana sztuka przez
genialnego Gogola przebrana we współczesny kostium, staje się tak boleśnie
aktualna.
Na scenie pojawia się przewodniczka
chóru, narratorka. Wytłumaczy nam służbowym tonem, że jesteśmy w biurze
korporacji, gdzie obowiązuje dyscyplina pracy. Ostrzeże także, że niedługo
pojawi się audytor, więc trzeba mieć się na baczności.
Wciąga nas natychmiast szybka akcja,
rosnące napięcie, oczekiwanie. Bohaterowie dramatu, pracownicy korporacji
pokazują swoje cechy w krótkich,
urywanych kadrach. Każdy z nich ma swój problem, swoją tajemnicę.
Fantastycznie dobrane do aparycji i
osobowości aktorów role. Scenariusz napisany przecież na nowo, wykorzystuje ich
atuty i cechy. Każdy z nich ma tu pole do popisu, każdy może się wykazać.
Piękne postacie kobiece.
Mocna, dynamiczna, prowokująca szefowa
korporacji. Odważna rola, wzbudziła prawdziwy aplauz. Była świetna, w swojej
rozwiązłości, obłudzie i okrucieństwie w stosunku do delikatnej córki, która w
tym świecie pozorów była jedyną
naturalną i wzruszająco bezbronną istotą. Neurotyczna i jednocześnie urocza,
roztargniona, ale też bezwzględnie złośliwa w stosunku do współpracowników
urzędniczka-donosicielka grana przez Dominikę Radaszewską cieszyła oczy i
bawiła.
Wspaniałe role męskie. Kierownik
działu ze swoją postawą korporacyjnego służbisty. Pijaczyna łasy na blondynki i
brunetki. Łamagowaty urzędnik, który pomylił przypadkowego człowieka z
oczekiwanym audytorem. Kapitalny w swoim monologu, w którym odsłania ukrytą
przed światem tożsamość transwestyty. Świetna scena, zrobiona satyrycznie, zaskakująco, ale przecież z taktem. Zakończy spektakl
niespodziewanym zejściem ze sceny z tęsknotą za szczęściem.
Kapitalny też okazał się pomysł z
postacią audytora. Otóż tym audytorem staliśmy się my, widzowie, do
których z łapówkowymi kopertami,
donosami i zwierzeniami zwracali się pracownicy korporacji.
Najbardziej zdystansowaną obserwatorką
rzeczywistości staje się świetnie zagrana sprzątaczka. Ona wie najwięcej, nie
będzie też przynosić łapówki, powie co nieco, jak sugerowała szefowa, ale swoje
zdanie ma.
Pojawił się też niezaplanowany aktor,
który wybiegł z publiczności i wdarł się na scenę urozmaicając i jednocześnie
metaforyzując relacje osób dramatu. To mały psiak, który reagował, niezwykle
adekwatnie obszczekując aktorów, gdy unosili głosy w swoich monologach,
rozczulając na końcu przy monologu Ewy Giedych, grającej córkę szefowej.
Urzekła mnie ta inscenizacja.
Wspaniały, wyrazisty spektakl, doskonale dobrane role, świetny scenariusz i
reżyseria Agnieszki Reimus- Knezevic. Wielkie moje gratulacje i aplauz na
stojąco.
Spektakl odbył się w ramach festiwalu
teatrów amatorskich Pod Brzozą.
Fantastyczna, radosna atmosfera
festiwalu i w tym roku przyciągnęła sporo publiczności. Było mnóstwo atrakcji.
W oddali widziałam komików na szczudłach, latające banie i bańki mydlane,
mnóstwo prześlicznych dzieci, (jakie piękne się teraz dzieci rodzą!). Jak
zwykle wyśmienite smakołyki sprzedawane przez panie w błyszczących, czerwonych krawatach.
Nie udało mi się niestety obejrzeć
wszystkich przedstawień. Załapałam się na „Pijaństwo” wg. Bohomolca. Tak sugestywnie wystawione przez teatr
Pallicho z Dobrego Miasta. Patrzyłam, jak śmiech zamierał widzom na ustach, gdy
tytułowe pijaństwo przybierało coraz realistyczniejsze formy tak dobrze znane
nam z codzienności. Aktualność tego tekstu mimo śmiechu i satyrycznej formy
niestety zasmuca.
Rozśpiewał i roztańczył publikę
dwuosobowy zespół z Kalabrii, który porwał nas swoim radosnym śpiewem i muzyką.
Tyle zobaczyłam, z tego się
ucieszyłam, no i pozazdrościłam tym, którzy mogli zobaczyć więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz