sobota, 28 lipca 2012

SEN

Andrzej Brakoniecki

Sen

Miałem sen, w którym się przewróciłem. Leżałem potem w bezruchu. Zacząłem zanikać. W jakimś momencie pojawiła się Grażyna i wtedy podniosłem się, a ona zaczęła mnie prowadzić. Szedłem początkowo z wielkim trudem, potem coraz lżej, w końcu się wyprostowałem, nabrałem mocy. Byłem silniejszy, pewniejszy siebie, swobodniejszy. Mocniejszy niż wcześniej.
Ten sen był tak wyraźny, że potem przez pół roku czekałem, aż to się wydarzy. I kiedy spadłem wtedy nad morzem i złamałem udo, wiedziałem,  że to jest to. Był odpływ, leżałem tam cztery i pół godziny. Wówczas przypomniałem sobie  jeszcze jedną historię. Dziesięć lat wcześniej namalowałem obraz, na którym było morze, przepływający statek, a na pierwszym planie wyciągnięta w jego stronę dłoń. Jakby machająca, przyzywająca. Gdy tak leżałem, mdlałem co chwila z bólu, a potem odzyskiwałem przytomność, patrzyłem na odległe fale i nagle zobaczyłem  przepływający statek . Wyciągnąłem rękę i uświadomiłem sobie, że widzę przed sobą swój obraz sprzed dziesięciu lat.
Zacząłem się śmiać, ale sobie wymalowałeś, pomyślałem. Ta wyciągnięta absurdalnie ręka w stronę statku tyle kilometrów ode mnie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz