środa, 21 listopada 2012

PORONIONE WCZASY

...



PORONIONE WCZASY

Kurwa, ja pierdolę, ile jeszcze będę jej płacić? Powiedziała, że załatwi mi to w kilka tygodni, a ciągnie się to i ciągnie. Ręce mi się trzęsą, napady paniki w tramwaju mi nie mijają, przecież, kurwa, nie stać mnie na taksówkę do pracy. Jebana terapeutka. Tyle już kasy wydałam, niech ona wreszcie coś zrobi.
Myślałam, że się jakoś ustabilizowałam i postanowiłam tę sukę, moją matkę, zabrać na wczasy. Myślę, osiemdziesiąt pięć lat, w końcu zbliża się do kresu. Może warto wziąć ją, jakoś się pożegnać, pobyć w neutralnej przestrzeni z dala od tego toksycznego chuja, jakim jest mój stary. I teraz mam, jadę tym tramwajem i ryczę w szybę, bo przypominam sobie wczasowe chwile.
Od rana narzekanie na pogodę, niewygodne łóżko, nie taki jak trzeba widok za oknem. Potem krytyka mojego ubioru, makijażu i co ja taka nerwowa. Do śniadania mam ochotę wyć. Potem narzekactwo na niedobre jedzenie i obgadywanie wszystkich dookoła.
Po śniadaniu tupanie pod rękę na spacer. Zawsze chodzę szybko, prawie biegnę, a tutaj wlokę się ze staruchą syczącą, nie zapominaj, ile mam lat, gdzie tak pędzisz I już czuję, jak się duszę.  I to poczucie winy, że przecież staruszka, w mękach mnie rodziła, finansowo wspierała, psychicznie, kurwa, dołowała.
Brat wpadł do nas, bo przejeżdżał. Chwilę z nimi siedziałam, chwilę. Nie mogłam słuchać, jak stara się rozpływa nad tym pierdolonym alkoholikiem, jaki to bledziutki i przepracowany, jak to ją kocha i dba. Nie tak jak ja, co w takie okropne miejsce ją przywiozłam, nad morze, a przecież ona ma reumatyzm, a nawet w góry ją chciałam wywieźć, tylko w ostatniej chwili wyperswadowała mi, że przecież nie jest w stanie z tymi żylakami chodzić w trasy.
Wyszłam wyryczeć się nad morze, chciałam wskoczyć w te fale i nigdy nie usłyszeć jej skrzeku, podłego gadania, utonąć, zapaść się w niebyt.
Od pół roku łażę do tej psychoterapeutki, niby taka świetna. Świetna to ona jest w ściąganiu kasy. Dzisiaj pierwszy dzień po urlopie do pracy. Ja pierdolę, jestem kompletnie wykończona. Jeszcze rano zadzwonił ojciec z awanturą, coś ty matce zrobiła, że taka rozdygotana wróciła w tych twoich poronionych wczasów. Poronione wczasy. Szkoda że mnie nie poroniła, stara suka, zamiast wydawać na świat w to popieprzone życie pozbawione miłości.

21.11.2012r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz