... |
NIENAWIDZĘ
ŚWIĄT
Nienawidzę świąt. Okropne dla mnie dni. W domu dziecka
nie było prawdziwej Wigilii. Żadnego dzielenia się opłatkiem. Zawsze mi smutno jak
są święta. I tyle złych rzeczy się wydarzyło. To drugi rok, jak nie ma mojego
Sebastiana. W święta to się najbardziej przypomina. Od razu widzę, jak weszłam do
jego pokoju, a on leżał bez życia. Mój ukochany syn. Miał dwadzieścia dwa lata.
Taki był piękny. Serce mu pękło. Nikt nie wiedział, że jest chory. Ta moja
rodzina tak strasznie pechowa, a najbardziej to chyba ja. Brat leży po szpitalu
u siebie, lekarz mi powiedział, że w każdej chwili może umrzeć.
O, Arturek na mnie krzyczy, woła, że on lubi święta.
To dobrze, niech lubi. Ja tam dla dzieci tylko żyję. Teraz, jak panie
przywiozły to jedzenie, a nawet takie ładne talerze, to będzie Wigilia. Tutaj
zrobimy. Ja i moi trzej synkowie. Nie, córki i tamten dorosły syn nie mogą
przyjechać. Małgosia jest w ciąży,
bardzo źle ją znosi. Mówię jej, no coś ty Małagośka narobiła. Jedno dziecko,
jak szesnaście skończyła, drugie w osiemnastym roku życia. Jeszcze wcześniej
niż ja zaczęła. Ojejej, żeby tylko to jej życie lepiej jej się potoczyło niż
moje.
Ale dobrze, że mam tyle dzieci. Mam kogo kochać i one
mnie kochają. Nie jest tak źle. Arturek się cieszy, że pracuje. Pomaga w
odśnieżaniu. Sąsiadki wołają go, zarabia. A ma dopiero czternaście lat. Teraz
jest najważniejszym mężczyzną w rodzinie. O, jak się cieszy. Nie pozwala mi
płakać,
A ja mam dzieci i dobre sąsiadki. Ludzie mnie lubią.
Bieda u mnie aż piszczy, ale miłość
jest. Jakoś przeżyję to Boże Narodzenie.
17.12.2012r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz