czwartek, 20 grudnia 2012

NIENAWIDZĘ ŚWIĄT

...



NIENAWIDZĘ ŚWIĄT

Nienawidzę świąt. Okropne dla mnie dni. W domu dziecka nie było prawdziwej Wigilii. Żadnego dzielenia się opłatkiem. Zawsze mi smutno jak są święta. I tyle złych rzeczy się wydarzyło. To drugi rok, jak nie ma mojego Sebastiana. W święta to się najbardziej przypomina. Od razu widzę, jak weszłam do jego pokoju, a on leżał bez życia. Mój ukochany syn. Miał dwadzieścia dwa lata. Taki był piękny. Serce mu pękło. Nikt nie wiedział, że jest chory. Ta moja rodzina tak strasznie pechowa, a najbardziej to chyba ja. Brat leży po szpitalu u siebie, lekarz mi powiedział, że w każdej chwili może umrzeć.
O, Arturek na mnie krzyczy, woła, że on lubi święta. To dobrze, niech lubi. Ja tam dla dzieci tylko żyję. Teraz, jak panie przywiozły to jedzenie, a nawet takie ładne talerze, to będzie Wigilia. Tutaj zrobimy. Ja i moi trzej synkowie. Nie, córki i tamten dorosły syn nie mogą przyjechać.  Małgosia jest w ciąży, bardzo źle ją znosi. Mówię jej, no coś ty Małagośka narobiła. Jedno dziecko, jak szesnaście skończyła, drugie w osiemnastym roku życia. Jeszcze wcześniej niż ja zaczęła. Ojejej, żeby tylko to jej życie lepiej jej się potoczyło niż moje.
Ale dobrze, że mam tyle dzieci. Mam kogo kochać i one mnie kochają. Nie jest tak źle. Arturek się cieszy, że pracuje. Pomaga w odśnieżaniu. Sąsiadki wołają go, zarabia. A ma dopiero czternaście lat. Teraz jest najważniejszym mężczyzną w rodzinie. O, jak się cieszy. Nie pozwala mi płakać,
A ja mam dzieci i dobre sąsiadki. Ludzie mnie lubią. Bieda u mnie aż piszczy, ale  miłość jest. Jakoś przeżyję to Boże Narodzenie.

17.12.2012r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz