... |
SIEDZI
Siedzi taki nadęty przed tym
komputerem i znów gra w te piekielne gry.
Z jaką zawziętością zabija przeciwników. Mam wrażenie, że krew zacznie
tryskać z ekranu i opryska mu tę zawziętość na twarzy. Kurwa mać, jak ja mam
tego dosyć. Dosyć tych kłamstw, tego udawania.
Siedzi taki nadęty i wie, że ja
zaraz podejdę i zacznę migdalić się, czulić, łasić. A chuj z tym. Mam dosyć,
nie będę. Ciągle się o coś obraża, gniewa, podejrzewa. Nasze wspólne bycie
razem to wieczne zabieganie o jego dobre samopoczucie. A wyprowadzić go z równowagi może wszystko. Wystarczy, że jakiś facet się do mnie odezwie,
spyta o godzinę, cholera, już się nadyma.
Ciągle wywołuje we mnie jakieś
pieprzone poczucie winy. Że chcę pojechać w góry, pójść na koncert czy do pubu
. Jasny gwint, wszystko , czego pragnę, jest złe i przeciw niemu. A już moje
marzenie, żeby wyjechać z tego maluśkiego, ospałego Olsztyna, chociażby do
Gdańska, cholera, według niego zakrawa na herezję. Nie chcę tak żyć. Już drugi
rok z nim jestem, on coraz więcej o
małżeństwie i jak to będzie cudnie, jak pojawi się dzidziuś. Kurwa, nie chcę,
nie życzę sobie żadnych dzidziusiów. Chcę żyć, pełnią życia, według własnych
reguł.
Jezu, jak ja mu to powiem? On
oszaleje z rozpaczy. Jeszcze sobie coś zrobi. A ja? Muszę tak żyć?
Nie planowałam żadnych akcji z
Pawłem, zupełnie przypadkiem, niemal jednocześnie nacisnęliśmy lubię to pod tamtym teledyskiem
"Lollipops". A potem się zaczęła gadka. Najpierw pod filmikiem, potem na gadu.
Jednego dnia, drugiego, trzeciego. I nie pojechałam do kuzynki do Torunia, jak
wiedziała cała rodzina i on. Pojechałam do Pawła. Najpierw całodzienne łażenie
po mieście, a w dwa tygodnie potem już weekend w hotelu Dwa Księżyce. Boże, jak było cudownie. Nie wytrzymam. Co ja mam
teraz zrobić? Jak mu to powiedzieć? Przecież on tego nie zniesie. A rodzina?
Wszyscy się już przyzwyczaili do nas, nawet razem przychodzimy na Wigilię do
rodziców. Robi mu się prezenty. A teraz ja nie chcę już z nim być. Kocham
Pawła, tylko on się liczy. A ten gracz w gry, siedzi taki zawzięty, czeka, aż
podejdę i przeproszę, że nic mu do buta na Mikołaja. A ja nie przeproszę, tylko
powiem, że koniec z nami. Koniec.
7.12.2011r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz