środa, 21 marca 2012

LUBOW KOŻUCHOWA

...


LUBOW KOŻUCHOWA

Kiedy byłam małą dziewczynką, mama pozwoliła mi zamieszkać u pewnej Ukrainki. Nazywała się Lubow Kożuchowa. Wiesz, ile było u nas dzieci. A jedno mniej do wyżywienia to zawsze ulga. Lubow Kożuchowa była przyjaciółką pani Marii Kiszelkowej, mamy mojej przyjaciółki Eli. Stąd się wszystkie znałyśmy. Bardzo chciałam u niej mieszkać, bo ona miała mnóstwo książek, a ja byłam nienasycona. Wszystkie książki w naszym domu dawno przeczytałam. U niej mogłam czytać do woli. Była kiedyś bardzo piękną kobietą, ale potem nagle się zestarzała i umarła. Bo była morfinistką.
Jej mąż , znany chirurg, podobno dawał jej morfinę w czasie bombardowań. Tak bardzo się bała. Ale uzależniła się. Morfina w końcu ją zabiła. I ja niestety się do tego przyczyniłam. Ta piękna pani wysyłała mnie z karteczkami do różnych lekarzy, a ja nie wiedząc, co to jest, przynosiłam jej rzekome lekarstwo.
Miała pasierba. Pięknego młodzieńca . Chodziły plotki, że jest między nimi romans. Ale to nieprawda. Sama mi powiedziała, że nic ich nie łączyło, że to tylko złe ludzkie języki. Była Ukrainką, ale katoliczką. I pięknie mówiła po polsku.
Jednak zawiodłam się na niej. I teraz już nie wspominam tego dobrze. Ona także lubiła bardzo palić papierosy. Ludzie nie kupowali w sklepach gotowych papierosów, tylko hodowali w ogródkach tytoń. Nie miała ogródka, więc nakłoniła mnie, żebym poszła do  sąsiadów i zerwała kilka liści. Ja wiedziałam, że to jest kradzież i bardzo nie chciałam tego robić, ale ona mnie tak prosiła i tłumaczyła, że to  głupstwo. Wstydziłam się bardzo, ale poszłam. Zobaczyła to sąsiadka i przyszła do niej ze skargą. Przez przypadek usłyszałam , jak rozmawiały. Ta kobieta mówiła, że jestem małą , wstrętną złodziejką, a piękna Lubow, nie broniła mnie, nie przyznała się, że to ona mnie nakłoniła do tego, tylko zaczęła tamtej potakiwać i mówić, że tak, że rzeczywiście , że i ona zauważyła, że podkradam.
Och, jak ja to usłyszałam! Natychmiast ubrałam się i uciekłam do domu. Nikomu nie powiedziałam, co się stało. Tak bardzo się wstydziłam. I kradzieży, i tego, że tak mnie potraktowano. Lubow przychodziła potem do mamy i prosiła, abym do niej wróciła, ale ja się już nie zgodziłam. Wzięła sobie potem inną dziewczynkę, Ukrainkę, siostrzenicę swojego męża. Ale  ja już nigdy do niej nie poszłam.

1.06.2010
(dżingiel Marta Andrzejczyk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz