wtorek, 15 maja 2012

MUSZĘ ZAPOMNIEĆ

fot. Ola Przekwas




MUSZĘ ZAPOMNIEĆ
  


             Muszę zapomnieć. Nie chcę o nim myśleć. Już prawie mi się udaje. Pamiętam jego oczy, usta, nos, ale nie pamiętam jego twarzy. Pamiętam miękkość i kolor jego włosów, ale jak wyglądały, nie wiem. Pamiętam dotyk jego dłoni, a dłoni nie. Zapominam . Muszę zapomnieć.
Mama kazała mi opłacić telefon. Na poczcie. Byłam wściekła, wybierałam się na domówkę u koleżanki i nagle powiedziała w połowie makijażu, że jeśli tego nie załatwię, mogę nie myśleć o wyjściu do Julki. Zawsze mi to robiła. Wymyślała jakieś załatwianie spraw, gdy na czymś mi bardzo zależało. I teraz też stałam w tej kolejce taka niedomalowana i przyglądałam się facetowi w okienku. Był piękny. Zobaczyłam to po dobrych kilku minutach. Jak złość na mamę spłynęła ze mnie gdzieś tam na tę szachownicę na podłodze. Że jest piękny. O cudownych kasztanowych włosach, orzechowych oczach. Uśmiechał się do staruszki, której wszystko się plątało i uspokajał ją takim ciepłym czułym barytonem. Mamo ty moja, pomyślałam, kocham cię. Dzięki tobie zobaczyłam najcudowniejszego mężczyznę na świecie.
Załatwiał mnie spokojnie i rzeczowo, ale spojrzeniem tylko musnął. Nie zobaczył, nie zadrżało mu serce. A mnie drżało tak mocno, że urwałam się w połowie imprezy, żeby tylko móc marzyć o nim. Na drugi dzień pędziłam po szkole, żeby kupić znaczek i stać w najdłuższej możliwej kolejce i cieszyć się, że ta kobieta przede mną ma tyle przesyłek. Bo mogłam patrzeć na jego ręce, oczy, potrząsanie włosami. Dostrzegłam pieprzyk na prawym policzku i usłyszałam, jak z francuska wibruje jego r. W środę kupiłam kopertę,  we czwartek poprosiłam o nadanie listu wypełnionego moją miłością. Wreszcie podniósł na mnie wzrok. Gdy przeczytał na kopercie: Mariusz Domagalik trzecie okienko po prawej. Przyglądał mi się uważnie, z leciutkim uśmiechem. Uniósł brwi. Skąd nazwisko? Z plakietki przyczepionej do klapy marynarki. Podstemplował i schował do kieszeni.
Następnego dnia jego okienko było zamknięte. Wybiegłam przestraszona  rozglądając się rozpaczliwie. Był, stał po drugiej stronie budynku paląc w zamyśleniu papierosa. Podbiegłam zdyszana. Skąd się tu wzięłaś, Moniko? To było pierwsze jego zdanie do mnie. Od razu było o czym rozmawiać. Mówiliśmy o filmach, książkach, poezji. O wyjazdach w góry i nad morze. On musiał zaraz iść, ale następnego dnia, gdy urwał się na papierosa, znów stałam pod drzwiami. Okazało się, że skończył socjologię i cieszył się, że w ogóle ma pracę. Gdy wreszcie padło to nieszczęsne pytanie o mój wiek, po prostu zamarł. Zrzedła mu mina. Ja byłam purpurowa i zawstydzona. Tak chciałam, żeby mnie kochał, a on odwrócił się i szybko wszedł do budynku. Pisałam do niego esemesy Leśmianem. Uwiodłam go tym, bo i on uwielbiał Leśmiana. W końcu napisał mi, że też mnie kocha, że poczeka. Że kiedyś będziemy razem.
Ale cały czas chodził z tą wstrętną Julitą. Po co, jeśli mnie kochał? W końcu napisała do mnie na fejsie, żebym się odwaliła od niego. Sama się odwal ty stara babo.
A on pisał. Co wieczór wysyłał mi fragment jakiegoś wiersza. Mówił o czekaniu i że będziemy szczęśliwi. Żebym nie płakała. Mama dorwała moją komórkę. Boże, co to był za krzyk. Nic nie rozumiała. Nie widziała miłości, nie widziała poezji. Krzyczała o wstrętnym pedofilu. Że to skandal, żeby dwudziestosiedmioletni mężczyzna uwodził czternastoletnią dziewczynkę. Że złoży doniesienie do prokuratury, że pójdzie na skargę do jego pracy. Och, jak ja płakałam. Błagałam ją , aby tego nie robiła, że nigdy się z nim nie spotkam. Przysięgałam, prosiłam na kolanach.
Teraz staram się zapomnieć, nie myśleć. Chronię go swoją niepamięcią. Jeszcze cztery lata.

5.05.2011.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz