sobota, 28 kwietnia 2012

JEŻYKI

...


JEŻYKI

Obudziłam się rano i usłyszałam rozpaczliwy pisk. Tak jakby ktoś kogoś dusił. Włosy stanęły mi na głowie. Biegałam od okna do okna, ale niczego nie było widać. Musiałam zabrać się do codziennych obowiązków, jednak niepokój tkwił we mnie cały ranek. Potem przyszedł mąż, który wrócił ze sklepu ze świeżymi bułeczkami i wyjaśnił wszystko. Pod tą wielką tują niedaleko naszego domu jeżyca założyła gniazdo. Urodziły się malutkie jeżyczki.  Wzruszałam się zawsze przechodząc tamtędy. Najbardziej tym, że takie dzikie zwierzątko wybrało miejsce na osiedlu, wśród ludzi, z takim zaufaniem. A teraz okazało się, że przyszedł samiec i pozagryzał te jeżyki. Był gotowy do kopulacji, chciał , aby samica pozbyła się dzieci i oddała mu się.
Wyszłam potem z domu i zobaczyłam tę tragedię. Jeżątka leżały porozrzucane . Takie maciupeńkie, z maleńkimi kolcami. Ona tak rozpaczała, biegała wokół nich i piszczała rozdzierająco . A ten podły samiec chodził i poszturchiwał ją, widać, że chodziło mu tylko o jedno. Wtedy pomyślałam, że my, ludzie, nie odbiegliśmy za daleko od świata zwierząt. Nadal rządzą nami instynkty. I najsilniejszy jest popęd płciowy. Naładowane testosteronem samce gotowe są zniszczyć wszystko dla zaspokojenia swoich żądz. A samice, kobiety rozpaczają potem nad zniszczonymi rodzinami, domami, krajami…

(Dżingiel Marta Andrzejczyk)

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz