...
JEŻYKI
Obudziłam się rano i
usłyszałam rozpaczliwy pisk. Tak jakby ktoś kogoś dusił. Włosy stanęły mi na
głowie. Biegałam od okna do okna, ale niczego nie było widać. Musiałam zabrać
się do codziennych obowiązków, jednak niepokój tkwił we mnie cały ranek. Potem
przyszedł mąż, który wrócił ze sklepu ze świeżymi bułeczkami i wyjaśnił
wszystko. Pod tą wielką tują niedaleko naszego domu jeżyca założyła gniazdo.
Urodziły się malutkie jeżyczki.
Wzruszałam się zawsze przechodząc tamtędy. Najbardziej tym, że takie dzikie
zwierzątko wybrało miejsce na osiedlu, wśród ludzi, z takim zaufaniem. A teraz
okazało się, że przyszedł samiec i pozagryzał te jeżyki. Był gotowy do
kopulacji, chciał , aby samica pozbyła się dzieci i oddała mu się.
Wyszłam potem z domu i
zobaczyłam tę tragedię. Jeżątka leżały porozrzucane . Takie maciupeńkie, z
maleńkimi kolcami. Ona tak rozpaczała, biegała wokół nich i piszczała
rozdzierająco . A ten podły samiec chodził i poszturchiwał ją, widać, że
chodziło mu tylko o jedno. Wtedy pomyślałam, że my, ludzie, nie odbiegliśmy za
daleko od świata zwierząt. Nadal rządzą nami instynkty. I najsilniejszy jest
popęd płciowy. Naładowane testosteronem samce gotowe są zniszczyć wszystko dla
zaspokojenia swoich żądz. A samice, kobiety rozpaczają potem nad zniszczonymi
rodzinami, domami, krajami…
(Dżingiel Marta Andrzejczyk)
| | | | | | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz