...
JASNOŚĆ
Najpiękniejszy pocałunek...
Myślę, że to było w czasie ślubu. Gdy braliśmy ślub. To był piękny pocałunek.
Nie było w nim zmysłowości, ale oddanie, ufność. I jasność. Promieniał
jasnością. Widziałam wokół światło, takie jasne słoneczne światło. Wszędzie
było pełno słońca. A ja czułam się wreszcie bezpieczna. Bo ten pocałunek niósł ze
sobą także poczucie bezpieczeństwa, jakiegoś spełnienia...
Najbardziej lubię u Ryśka
usta, takie miękkie, pełne. Muskam je swoimi wargami, wtedy nabrzmiewają, robią
się bardziej czerwone. Lubię go doprowadzać do takiego stanu. On jest
podniecony, ale ja go tylko całuję.
I uwielbiam całować wokół
oczu. Tu jest taka delikatna skóra. W takim całowaniu jest tyle czułości,
delikatności. On staje się wtedy bezbronny. I jeszcze dłonie, palce. Całowanie w palce i
we wnętrze dłoni. Dłoń przecież jest przedłużeniem serca
A to całowanie wokół oczu
stało się dla mnie ważne, zwróciłam na nie uwagę, gdy czytałam listy pani
Wandy, u której mieszkałam w Warszawie. Listy od jej przyjaciółki Oli. Kończyła je zawsze zdaniem: Całuję oczy.
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz