wtorek, 12 czerwca 2012

JASNOŚĆ

...


JASNOŚĆ

Najpiękniejszy pocałunek... Myślę, że to było w czasie ślubu. Gdy braliśmy ślub. To był piękny pocałunek. Nie było w nim zmysłowości, ale oddanie, ufność. I jasność. Promieniał jasnością. Widziałam wokół światło, takie jasne słoneczne światło. Wszędzie było pełno słońca. A ja czułam się wreszcie bezpieczna. Bo ten pocałunek niósł ze sobą także poczucie bezpieczeństwa, jakiegoś spełnienia...
Najbardziej lubię u Ryśka usta, takie miękkie, pełne. Muskam je swoimi wargami, wtedy nabrzmiewają, robią się bardziej czerwone. Lubię go doprowadzać do takiego stanu. On jest podniecony, ale ja go tylko całuję.
I uwielbiam całować wokół oczu. Tu jest taka delikatna skóra. W takim całowaniu jest tyle czułości, delikatności. On staje się wtedy bezbronny.         I jeszcze dłonie, palce. Całowanie w palce i we wnętrze dłoni. Dłoń przecież jest przedłużeniem serca
A to całowanie wokół oczu stało się dla mnie ważne, zwróciłam na nie uwagę, gdy czytałam listy pani Wandy, u której mieszkałam w Warszawie. Listy od jej przyjaciółki  Oli. Kończyła je zawsze zdaniem: Całuję oczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz