fot. Ewa Świetlik- Amarowicz |
INGA
Już ranek, już skowronek
śpiewa!
Gdzie moje kochanie się
podziewa?
Mam na imię Inga. Nie, nie Iga-Inga.
Wszystkim muszę wyjaśniać, gdy rozmawiamy po raz pierwszy. Najczęściej mylą
mnie z Kingą, szczególnie z tą, z którą siedzę na zajęciach. Trudne studia,
egzaminów od groma, niemal przed każdymi
zajęciami stresówka. Ale marzyłam o nich od lat, nie wyobrażałam sobie innych.
Gdy zaczynaliśmy, było nas na roku sto siedemdziesiąt, teraz, na drugim, już o
połowę mniej . Dlatego trzeba trzymać się, nie dawać.
Lubię swoje imię, wyróżnia mnie jakoś z
tłumu, ale też na co dzień nie przywiązuję nadmiernie wagi do niego. Nie, nie
miałam potrzeby wyszukiwać imienniczek. Rodzice wzięli je z jakiegoś spisu
imion, nie było jakichś specjalnych przyczyn.
Kochanie, pukam do twego
serduszka,
Czy przyniosła mi ciebie
jakaś wróżka?
Mój chłopak nie ma problemów z
imieniem, mówi do mnie po prostu KOCHANIE. Niestety studiuje w Olsztynie, a ja
tu, w Poznaniu. Nie udało się inaczej. Ale bardzo dbamy o naszą miłość. Nie
chcemy dopuścić do tego, aby coś jej się stało. Mój ojciec jest przeciwny
naszemu związkowi. Nienawidzi Daniela,
uważa, że zasługuję na kogoś lepszego. To bzdura. Kiedyś, jeszcze w młodości,
pokłócił się z jego ojcem i nie wyobraża sobie, żebym mogła się związać z kimś z tamtej rodziny. Mama jest po naszej
stronie, ale o Danielu nie można powiedzieć
ani słowa w moim domu. Bardzo kocham tatę. Jestem jedynaczką i nie
wyobrażam sobie konfliktów z nim. Ale bardzo też kocham mojego narzeczonego.
Tylko z nim będę, do końca życia.
Przyjeżdża do mnie co dwa tygodnie. Mieszkam na stancji u bardzo miłej
starszej pani. Pozwala , aby u mnie
nocował. Te dwa dni spędzamy nie rozstając się niemal ze sobą. Nie wychodzimy
za bardzo. Musimy oszczędzać.
Czuję się dziś jak w
niebie,
Bo jutro jadę do ciebie.
Daniel w tym roku robi licencjat,
znajdzie jakąś pracę, a magisterium zrobi zaocznie. Myślę zresztą , że nie ze
stosunków międzynarodowych, a z ekonomii. Po stosunkach trudno znaleźć dobre
zatrudnienie. Poza tym, jak tylko mamy chwilkę, siadamy do komputera.
Kontaktujemy się mailowo. Czasem na gadu- gadu. Poza tym ciągle rozmawiamy
przez komórkę. Teraz tyle jest promocji. Kiedy zaczyna się tydzień, w którym on
ma przyjechać, zaczynam czekać. Odliczam minuty, cieszę się. Ale
gdy wyjeżdża, zabijam smutek i tęsknotę ciągłą
nauką. Czasem się zdarza, że coś nam przeszkadza i rozstania trwają
dłużej niż dwa tygodnie. Wtedy naprawdę trudno
wytrzymać.
Umieram od tygodnia z
tęsknoty,
Więc ciągle wpadam w kłopoty.
Wczoraj dowiedziałam się, że moja
przyjaciółka, która też miała chłopaka w innym mieście, właśnie się z nim
rozstała. To znaczy, on sobie znalazł inną. Strasznie rozpacza. Nie wiem, czy uda jej się zaliczyć ten rok,
zupełnie nie może się uczyć. My na to nigdy nie pozwolimy. Codziennie wysyłamy
do siebie malutkie wierszyki. W zasadzie takie dwuwersowe rymowanki. To już
nasza tradycja. Z poezją to nie ma nic wspólnego, ale nadaje ton naszej
znajomości. Myślę, że jest przez to wyjątkowa. Umacnia ją to, dodaje jedynego, cudownego uroku.
A gdy kiedyś urodzę synka
maleńkiego,
Niech ma oczy jak twoje,
koloru zielonego.
(śpiewa Marta
Andrzejczyk)
22.04.2010
Uwielbiam ten tekst! Wierszyki odświeżają związek i powodują, że staramy się dla drugiej osoby.. wykazując kreatywność :D.. też to robimy z eM ;) Całuję mocno :* Ola
OdpowiedzUsuń