piątek, 29 czerwca 2012

INGA

fot. Ewa Świetlik- Amarowicz

INGA

Już ranek, już skowronek śpiewa!
Gdzie moje kochanie się podziewa?

Mam na imię Inga. Nie, nie Iga-Inga. Wszystkim muszę wyjaśniać, gdy rozmawiamy po raz pierwszy. Najczęściej mylą mnie z Kingą, szczególnie z tą, z którą siedzę na zajęciach. Trudne studia, egzaminów od groma, niemal  przed każdymi zajęciami stresówka. Ale marzyłam o nich od lat, nie wyobrażałam sobie innych. Gdy zaczynaliśmy, było nas na roku sto siedemdziesiąt, teraz, na drugim, już o połowę mniej . Dlatego trzeba trzymać się, nie dawać.
Lubię swoje imię, wyróżnia mnie jakoś z tłumu, ale też na co dzień nie przywiązuję nadmiernie wagi do niego. Nie, nie miałam potrzeby wyszukiwać imienniczek. Rodzice wzięli je z jakiegoś spisu imion, nie było jakichś specjalnych przyczyn.

Kochanie, pukam do twego serduszka,
Czy przyniosła mi ciebie jakaś wróżka?

Mój chłopak nie ma problemów z imieniem, mówi do mnie po prostu KOCHANIE. Niestety studiuje w Olsztynie, a ja tu, w Poznaniu. Nie udało się inaczej. Ale bardzo dbamy o naszą miłość. Nie chcemy dopuścić do tego, aby coś jej się stało. Mój ojciec jest przeciwny naszemu związkowi. Nienawidzi  Daniela, uważa, że zasługuję na kogoś lepszego. To bzdura. Kiedyś, jeszcze w młodości, pokłócił się z jego ojcem i nie wyobraża sobie, żebym mogła się związać  z kimś z tamtej rodziny. Mama jest po naszej stronie, ale o Danielu nie można powiedzieć  ani słowa w moim domu. Bardzo kocham tatę. Jestem jedynaczką i nie wyobrażam sobie konfliktów z nim. Ale bardzo też kocham mojego narzeczonego. Tylko z nim  będę, do końca życia. Przyjeżdża do mnie co dwa tygodnie. Mieszkam na stancji u bardzo miłej starszej  pani. Pozwala , aby u mnie nocował. Te dwa dni spędzamy nie rozstając się niemal ze sobą. Nie wychodzimy za bardzo. Musimy oszczędzać.

Czuję się dziś jak w niebie,
Bo jutro jadę do ciebie.

Daniel w tym roku robi licencjat, znajdzie jakąś pracę, a magisterium zrobi zaocznie. Myślę zresztą , że nie ze stosunków międzynarodowych, a z ekonomii. Po stosunkach trudno znaleźć dobre zatrudnienie. Poza tym, jak tylko mamy chwilkę, siadamy do komputera. Kontaktujemy się mailowo. Czasem na gadu- gadu. Poza tym ciągle rozmawiamy przez komórkę. Teraz tyle jest promocji. Kiedy zaczyna się tydzień, w którym on ma przyjechać, zaczynam czekać. Odliczam minuty, cieszę się.     Ale gdy wyjeżdża, zabijam smutek i tęsknotę ciągłą  nauką. Czasem się zdarza, że coś nam przeszkadza i rozstania trwają dłużej niż dwa tygodnie. Wtedy naprawdę trudno  wytrzymać.

Umieram od tygodnia z tęsknoty,
Więc ciągle wpadam w kłopoty.

Wczoraj dowiedziałam się, że moja przyjaciółka, która też miała chłopaka w innym mieście, właśnie się z nim rozstała. To znaczy, on sobie znalazł inną. Strasznie rozpacza. Nie  wiem, czy uda jej się zaliczyć ten rok, zupełnie nie może się uczyć. My na to nigdy nie pozwolimy. Codziennie wysyłamy do siebie malutkie wierszyki. W zasadzie takie dwuwersowe rymowanki. To już nasza tradycja. Z poezją to nie ma nic wspólnego, ale nadaje ton naszej znajomości. Myślę, że jest przez to wyjątkowa. Umacnia  ją to, dodaje jedynego, cudownego uroku.

A gdy kiedyś urodzę synka maleńkiego,
Niech ma oczy jak twoje, koloru zielonego.

(śpiewa Marta Andrzejczyk)

22.04.2010

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ten tekst! Wierszyki odświeżają związek i powodują, że staramy się dla drugiej osoby.. wykazując kreatywność :D.. też to robimy z eM ;) Całuję mocno :* Ola

    OdpowiedzUsuń