niedziela, 19 lutego 2012

SPRZĄTAĆ

...


SPRZĄTAĆ 


Najbardziej lubię sprzątać. Oj, tak. I kiedy moja córka powiedziała, mamusiu już nie jedź do Polski, zostań z nami, to wcale nie rozpaczałam. Chociaż popłakałam się,  ale ze wzruszenia. Teraz codziennie odkurzam to ich wielgachne mieszkanie. Matko Boska, trzy siedemdziesiąt wysokości. Sto dwadzieścia metrów. Ale lubię. Jak potem wszystko lśni i oni wracają tacy zmęczeni po pracy, bo córcia jest lekarzem onkologiem a zięciu informatykiem. Tylko dzieci nie mają. Za to koty dwa i mojego psiulka, którego też pokochali.
Pokoje mają cztery. Sypialnia. Sprzątam ją gruntownie co trzy dni i mówię, żeby tam nie wpuszczali zwierzaków, bo te narzuty takie delikatne, kosztowne.  Ze mną śpią, mogą. Koteczki i Maksio. Salon oczywiście. Bardzo elegancki, bardzo. Mój pokoik, malutki ale przytulny. To znaczy malutki, ale wysoki. I teraz, uwaga, pokój  personalny.  A w nim kotusie i psiulek. Zamykajcie, mówię, ten pokój, bo sierść się rozniesie po domu. Tam to jest sprzątania dopiero, Aż się odkurzacz zatyka.
Lubię sprzątać, ale mówię do zięciulka, Bogusiu, mam prośbę. Co mamusiu, czego sobie życzysz? Ty mi zięciuniu nie właź w butach do pokoju, bo tego piachu nanosisz mi tyle, że szlag mnie trafia. Oczywiście, mamusiu. No i patrz, nie wchodzi już. Tak im zależy, żebym była. Bo nie tylko sprzątam, ale i obiadki gotuję. Jaka to oszczędność dla nich, nie mówiąc o tym, że porządnie i smacznie jedzą  a nie w fast foodach.
Ale za moim mieszkaneczkiem w Olsztynie to bardzo tęsknię i teraz,  kiedy jadę do domu, to muszę najpierw popłakać troszkę, powzruszać się i nie chciałabym, żeby sąsiedzi się zaraz zbiegli, bo bez płaczu to trochę ciężko. Ta moja walizka taka ciężka, bo prezenty dla sąsiadów wiozę. Przemili ludzie, wszystkiego dopilnują, więc czuję się bezpiecznie, nie obawiam, że coś się stanie, chociaż nie było mnie trzy miesiące. Tylko niech nie przychodzą od razu, bo najpierw muszę popłakać, a potem posprzątać, bo przez trzy miesiące, nawet jak się nie mieszka, to nazbiera się tego kurzu…

27.10.2011r.

(wyśmiechuje GŁOSY Marta Andrzejczyk)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz