środa, 1 lutego 2012

CHUSTKI

...


CHUSTKI

            Gdziekolwiek bym nie pojechała, biegnę do sklepu pasmanteryjnego, indyjskiego po nowe chustki. Uwielbiam. Noszę je zawiązując na głowie, opatulając ramiona. Czasem w formie turbanu, czasem małe bandanki zawiązywane do tyłu. Albo tylko jako ozdoby, czy chroniące od wiatru, pod kapelusz. Mam ich dziesiątki. Kupuję sama, dostaję. Bardzo lubię też robić z nich prezenty.
Latem byłam w Krakowie na koncercie. W Sukiennicach prześliczne malutkie chusteczki w sam raz na plażę. Sobie natychmiast kupiłam trzy, pomyślałam też o mamie. Rozmawiałyśmy wczoraj przez telefon, wydała mi się jakaś smutna. Zrobię jej upomineczek, pomyślałam, chusteczka od słońca będzie cudowna. Zadzwoniłam, zagadałam, niby przypadkiem spytałam o jej najnowszy kostium kąpielowy, bo wczoraj o jego zakupie wspominała, jakiego jest koloru. Żółto- brązowy, powiedziała. Ale się ucieszyłam! Miałam przed oczami prześlicznie zapakowaną brązową bandankę w żółte esy-floresy. Nie rozpakowywałam, kupiłam i od razu nadałam na najbliższej poczcie.
Mamusiu, jak chusteczka? To były pierwsze słowa po powrocie. Nic nie odpowiedziała, udała, że nie słyszy. Nie mogłam uwierzyć, tak się cieszyłam z przyjemności, którą przecież powinna mieć. Jednak się dopytywałam. Podobała ci się? Pasuje do kostiumu? Wiesz, ja jestem za stara na takie młodzieżowe akcesoria, wykręcała się. Jakie młodzieżowe? Co ty opowiadasz?! Nałóż koniecznie, pokaż, może źle zawiązujesz, ja pomogę, nalegałam. Ach, nie wiem, gdzie położyłam. Mamusiu, proszę. No dobrze, niech będzie. I wyszła. Po chwili wróciła. Z brązową chustką na głowie.
Żółte esy- floresy okazały się wielkimi, szczerzącymi się czaszkami.

30.11.2011r.

(dżingiel Marty i Igi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz