wtorek, 20 grudnia 2011

TO NIC

fot.Waldemar Wojnar


TO NIC

Ojej, Wigilia kojarzy mi się ze zmęczeniem gotowaniem, sprzątaniem. Ale nie, nie zrezygnowałabym z niej. Bo jak się te wszystkie przygotowania kończą, jak już siadamy do stołu, to robi się cudownie. Radośnie, błogo, rodzinnie.
Jak byłam mała, chodziliśmy do cioci Basi. Ale pyszności robiła! Kutię z pszenicy, zupę grzybową z łazankami, buraczki. Wyśmienite. I to oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, bo to ona przynosiła i podrzucała prezenty pod choinkę.
Teraz Wigilia już niepełna. Marysia w Londynie, jest wreszcie w ciąży. Udał się drugi zabieg in vitro. Musi bardzo uważać, Paweł przyjedzie z żoną i synkiem, ja ciągle nimi nienasycona. Kupię Szymusiowi klocki lego. Taki maleńki, a tak świetnie sobie z nimi radzi. No i drapak, nasza choinka z lat osiemdziesiątych, innej nie chcą. Ja też mam sentyment do niej. I jeszcze mama jest, będzie przełamywała się z nami opłatkiem, mąż będzie ironizował. Ale będzie rodzinnie, ciepło, serdecznie. Trudno że się zmęczę, to nic, odpocznę po świętach.

(Śpiewa, w Teatralnym Spichlerzu 19 grudnia, Marta Andrzejczyk!)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz