wtorek, 6 grudnia 2011

CHYBA TY


Chyba ty

Mówię wam, jak za mną ostatnio chodził dowcip, o którym wiedziałam, że śmieszny, że przerobiłam go na żeński i że opowiedział mi go pewien Rafał. A tu nic, okazja wesoła za okazją, a ja nie mogę go sobie przypomnieć. Już od dobrych kilku dni. No i co się dzieje? Szybciusieńko podbiega do mnie synchronia, żeby przypomnieć.
Kasety porządkuję stare. Co ja z nimi zrobię? Nikt ich nie weźmie, nie słucham od dawna, wyrzucić szkoda, jak nie wiem. Porządkuję, segreguję upycham, niektóre podsłuchuję po kawałku. A ta, jaka świetna. Zanotowana moja rozmowa telefoniczna z Ewą. Ona jest tak dowcipna i błyskotliwa. Z niej książeczki swoje rysuję namiętnie, ale ile mi umyka! Więc raz zaczęłam nagrywać. Nasz kabaret po pięćdziesiątce. I dowcip jej opowiadam. W dwóch wersjach. No i jaki? Oczywiście ten od Rafała. Ale w mojej przeróbce wam dam. (Vam Dam)

Rozmawiają dwie kumpelki:
- Kochana, a dlaczego twój mąż się wyprowadził?
- No wiesz, sama się dziwię! Z powodu takiego głupstwa!
- Jakiego?
- Powiedziałam do niego „Chyba ty”.
- Jak to, dlatego że powiedziałaś „Chyba ty” wyprowadził się?
- No, mówi do mnie, chodź się pokochamy, nie kochaliśmy się ze dwa lata. A ja na to: „Chyba ty”.

I już. Dziękuję ci synchronio.

1 komentarz: